Najnowsze wpisy, strona 6


88 wpis
28 lutego 2019, 23:05

Gdy zamykam drzwi samochodu, wyjeżdzam z podjazdu i skręcam w lewo a jego rydwan miga w prawo... gdy rozjeżdżają się drogi... wszystko zostaje tam.. w tym pokoju, naszym pokoju. Gdy wracam, wszystko co działo sie jeszcze przed chwilą jest takie nierzeczywiste, jakby niemożliwe, wymyślone, wymarzone. Wszystkie wypowiedziane słowa, usłyszane słowa też tam zostają, choć pamiętam je, pamiętam kiedy powiedziane, w którym momencie,co wtedy czułam i jaka byłam szcześliwa. Ekscytuje mnie zdolność ludzkiego mózgu do blokowania emocji. Nie wiem czy to jest dobre okreslenie. Gdy po cudownych chwilach... uniesień cielesnch i duchowych, jadę po córke na korki,potem robię zakupy w Lidlu a mój facetwraca do pracy. Może to z wiekiem przychodzi. Zadziwia mnie to.  No ale jesli po wszystkim nie ma możliwości posiedzenie razem na kanapie, wypicia lampki wina,pomiziania się stópkami, pouśmiechania się do siebie to powrót do rzeczywistości musi być szybki.  No ale przecież cieszę się z tego co mam, co daje mi los, co daje mi On, co ja daję. Cieszę? Kurde... ja jestem szczęsliwa jak norka . Kochanie.... niema szczęśliwszej kobiety w całym powiecie moim.... w Twoim też.... a co... globalnie trzeba patrzeć. Ale poszłam po bandzie...globalnie ha ha ha  no ale a się tak czuję... cały świat jest mój  i wszystko mogę... tak się czuję. Dzięki Tobie!!! Ha ... Kochanie... ja dla Ciebie nawet zrobiłam piling kawą, który jest swoja drogą, rewelacyjny ale człowiek podczas złuszczania wygląda jak wysmarowany ... hm że powiem delikatnie...kupą.  I ze największym problemem jest to że pleców sobie sam człowiek nie natrze.... i trzeba prosić o pomoc. Na szczęście mam nastolatkę w domu,pod ręką. Wyobraż sobie jej minę gdy mnie zobaczyła brązową pod prysznicem.... dziecko smaruj, wcieraj, trzyj. Mama ale po co? na plecach? Dziecko, zeby mi sie lepiej spało!!!  Sama z siebie sie śmiałam ale już nie kupię pilingu w butelce. Kawa jest rewelacja!!! Ach .... i nie polecam robic tego wieczorem..... skóra też wchłania kofeinę... i w nocy nosi... oj nosi.  Ale warto.... skóra jest ... ach bjuti.  Mając tyle lt co ja to trzeba sie ratować  wszystkim.... nawet kawą. Teraz tak doszłam do wniosku , ze wszystkie pilingi są z żarcia. Sól z moża martwego, cukier, tarte migdaly, algi, owiec, pyłek pszczeli czyli kawa zadna innowacja.... ach jeszcze czekolada,kakao - kolorystycznie z kawą i kupą pasują. Nie zebym miała jakieś fetysze z tym związane ... o jezu. Ale nic....fusy zatykały i zlew teraz będą zatykać prysznic.... taka innowacja w domu i zagrodzie.. Zakochana kobieta to się i kawą wysmaruje. 

87 wpis
18 lutego 2019, 14:49

wiosna..... cieplejszy wieje wiatr :))

na szczęście słońce za oknem... od razu chce mi się żyć...tyle dni bez witaminy D...depresyjnych, szaroburych, nijakich. A tu niespodzianka... połowa lutego i wiosna. Można zrzucić zimowe kurtencje :)odsłonić skórę stęsknioną za słońcem... niech łapie fluidy . Po burej i nieciekawej niedzieli poniedziałekokazał się zbawiennym. Chce mi się wszystkiego.... złapałabym za grabie - jutro w planach, za pędzel i farby... bo czasu mało, młodzież juz w dołkach startowych. Wioso kocham Cię, słoneczko ciebie też... wszystko kocham i wszystkich ... oj tak mnie naszło  na miłosne powitanie wiosny. Czaple już siedzą na pomoście alenie ta moja, biała....przyleci... napewno. Ile radości moga przynieść takie ptaszory. Może nastawiła mnie 5 z matematyki mojej córki.... z pracy klasowej... ile ja sie nakrzyczałam, bo dziecię niepokorne i pyskate, bluzgi szły z mojej strony na lewo i prawo  i chyba tylko to dociera. A ze przyswaja niestosowny język.... trudno .... niech umie zastosowac w przyszłości. Hm.... twierdzicie że źle wychowuję, że damy nie klną. Kim jest dziś dama?! Damy klną,palą... od czasu do czasu zażyją alkoholu.... są niepokorne, robią to co kochają, są niezależne od nikogo, zyją na przekór  chwilowym modom, silne, temperamentne, znaja granice i przekraczają je z podniesionym czołem, zawsze pewne i kurwiki w oczach. Marzę abym taką wychowała kobietę!!!  Ogarnę jakoś  tą wychowawczą kuwetę. Lubię wyzwania. Całe moje życie to jedno wielkie wyzwanie ha ha ha .... czasem dziwię sie jak ja to wszystko ogarniam bez depresji i ogólnej załamki. Jednak miłość uskrzydla.... i do tego wiosna..... ale cud miód. Pełna optymizmu zaczynam ten tydzień.....

86 wpis
11 lutego 2019, 20:01

Oj troszkę  nie pisałam....

choć zabierałam sie kilka razy.... no ale cóż pisać.... gdy roboty w pip, gdy ilość obowiązków narasta, gdy trzeba trochę podreperować finanse bo przednówek, a to Rada, a to expertyza, a to biznesplan dla kogoś, oferty, zapytania, papierologia wciąż.... zwyczajny początek roku a jeszcze myślę i tęsknię i zapętlam się coraz bardziej w dwóch równoległych światach. Czasem mam wrażenie że jakaś paranoja mnie łapie, rozdwojenie jażni i kurcze ciała też.  Nie mam siły ani ochoty podnieśc tyłka by porobić klika kilometrów dziennie a najlepszym przyjacielem jest piekarnik i gorzka czekolada z nadzieniem pomaranczowym i pomelo ....anie nine chce mi się go oberać... więc czekam az ktoś się zlituje.  Po paru godzinach w słupkach exelowych nie chce się pisac ani skupiać myśli....lepiej jest je rozproszyć. Może to ta pogoda, deszcz, szaro .... cholera wie. Wpieprzam kiełki, pomidorki, ogórki, papryki i czekolade pomarańczową ... choć przypakowałam 6 kilo, niby warda jestem ale ta czekolada tak mnie woła. A mój chleb, który robię jest taki dobry z masłem. Niech juz się skończy ten czas ... paskudny .... niech już wyjdzie słońce, wtedy dresik, grabie i do roboty, szpadel też , bo przesadzać trzeba moje kwiatulki., malowac altanę i ławki..... wtedy ta cholerna czekolada nie będzie mi straszna. No ale nic......trza przezyć, przetrzymać, zacisnąć zęby a tu się tęsknota pogłębia bo Ułan też zapracowany . Taki czas!!! I jeszcze przezylam najgorszego kaca .... jakiego można było sobie wymysleć...... jawiemże po alkoholu jest u mne żle no ale żeby az tak.... też chyba przez ten czas.....  z helikopterów już wyrosłam ale zjedzny w wielkiej ilości sum , drażił swoimi wąsami mój przełyk powodując gejzery zawartości moich trzewi. Czułam się tak jak moi towarzysze podróży do gdyni, na szczeście w innym przedziale..... rozmowa telefoniczna z babcią  jednego z nich: babcia..? babcia? to ja!! No ,,, wsiedlim do pociągu ... no z Grzechem.... no.... mielim pare flaszek a nie mielim gdzie ich wypić... to jedzim.... gdzie jestesmy? Wrzeszcze.... Babcia jakieś Wrzeszcze.... jedzim do konca i wrócim.... Babcia ja chyba jelita wyrzygałem. No i ja właśnie poczułam jakto jest a byłam rozbawiona gdy tego słuchałam. Teraz mu współczuję bo wiem. Raz w roku trzeba się zczochrać.... choć kobiecie nie przystoi  ale wiele rzeczy nie przystoi a ja je robię bo nie chcę by mając siedemdziesiąt lat będę żałowała czegoś, czego nie zrobiłam a mogłam.  A poza tym poczwórna okazja.... 2 x urodziny, imieniny i nowe mieszkanie..... więc kumulacja skumulowała.  A co robię w chwilach wolnych.... przegladam oferty wakacji i łapie się na tym iż myślę że fajnie by było gdyby........ no ale nie możliwe.... ale marzyć można i gdy oglądam te wszystkie fajne miejsca myslami jestem daleko,  bardzo daleko ... w nibylandii. No ale w końcu cos znajdę i wyruszę w świat w pierwszej nadarzającej sie okazji..tam gdzie będzie ciepełko, widoczki, owocki i świety spokój.

Tęsknię bardzo, bardzo .... bardzo 

85 wpis
04 lutego 2019, 22:43

The winner take it all....

niestety taka jest prawda....

tylko marzycielowi spełniają się marzenia...

tylko co nam zostanie gdy się spełnią. Pesymista powie.... nic...pustka... nie ma  na co czekać a optymista? Co ja powiem? Trzeba wymarzyć nowe!!!

Będąc małą, rezolutną  dziewczynką marzyłam o lalce z NRD bo większośc koleżanek taka miała. No i ja tez chciałam. Niestety, moi rodzice takie marzenia uznawali za mało rozwijające.. zamiast lalki dostałam rower. Potem chyba żałowali bo zamiast siedzieć w domu , z lalką i książką ja wymykałam się z domu i jechałam parę kilometrów od domu.... nad jezioro. Miałam wtedy 8 lat..... dziś nie do pomyslenia.... i byłam o niebo szczęśliwsza od moich koleżanek które bawiły się  enerdowską lalką. Potem były miliony marzeń.... spełnionych i niespełnionych - drobnostek i spraw poważnych. Życie weryfikowało ich wartość i ważność i czy to było marzenie czy tylko zachcianka.  Mimo wszystko, nawet jesli jest to drobnostka to warto marzyć. Z marzeniami jest jak z miłością. bez miłości trudno zyć,choć wiele osób twierdzi inaczej... jednak w głębi duszy, gdy zamykają oczy.... tli się potrzeba  miłości.... różnej, przeróżnej... bo odcieni milości jest tyle ilu jest ludzi na świecie i w kosmosie też. A marzenia... różne i przeróżne, jeden marzy o nowym telewizorze, remoncie mieszkania, nowych drzwiach, nowej bryce albo o nowych butach.Ja takich marzeń nie mam... telewizor może być stary,remont... wezmę pędzel i pomaluję  ( cholera farba stoi od tygodnia w przedpokoju - jutro pomaluję ta cholerna scianę )  ja marzę o widokach.... o smakach... o zapachach... o nowych miejscach . To jest jeszcze małe miki.... marzę o ..... CIII bo się nie spełni. Mam to szczęście że mi się spełniają.

Tylko marzycielowi spełniają się marzenia,

tylko gracz wygrywa,

tylko strzelec trafia w cel,

tylko zawodnik stoi na pudle

i tylko zwycięzca bierze wszystko.

84 wpis
31 stycznia 2019, 09:43

Otulona .... Valentino

poranek ..... wstałam 7-50.... no to pospałam,jak królowa, prawie 10 godzin  ( ciekawa jestem ile spaliłam kalorii przez sen sic!), udałam się do salonu łaziennego co by zażyć kapieli, by zmyć wszystkie sny ... spojrzałam w lustro.... no królowo.... włos nienaganny, cera gładka jak pupa niemowlaka, delikatny pąś malujący się na policzkach, błysk w oku.... hmm cóz się zadziało królowo? ... nawet zmarszczki pod oczami jakieś wypełnione, jak po botoxie....  czyzby tyle godzin snu zadziałało?  Królowa wie.... to nie sen... to dwa małe słowa... powiedziane w odpowiednim otoczeniu ( choc nie było to super lux torpeda ale z tego wynika, że nie to jest ważne), w odpowiednim momencie i z odpowiednim ustawieniem face to face, z odpowiednim tembrem  głosu, z odpowiednim spojrzeniem.... takim.z marzeń. Na taką kompilację czeka się latami..... czasami można sie nigdy tego nie doczekać,bo można to usłyszeć gdzieś zza głowy, mówione szeptem ( co równiez jest miłe i pobudzające), czasem tak ni stąd ni zowąd, tak z czapy ( co również jest wypełniające szczęsciem) ale to ... wczoraj... powaliło mnie w nóg.... szkoda tylko że jestem w niedosłuchu.( ups to może dlatego to bylo tak dobitnie powiedziane, abym usłyszała.... bo starsza Pani niedosłyszy, niedowidzi.... a kij z tym... wazne ze dotarlo i zagnieżdziło się tam gdzie miało ). Jesteś moim Rudolfem Valentino a ja Twoją Apolonią Chałupiec. 

Ps Mówiąc szczerze.... R. Valentino się chowa ( nie dlatego że pochowany ) do mojego UŁANA MAZOWIECKIEGO.... choć zapach  niesie ..... mmmm gwiazdorski . KC !!!