Archiwum styczeń 2019


84 wpis
31 stycznia 2019, 09:43

Otulona .... Valentino

poranek ..... wstałam 7-50.... no to pospałam,jak królowa, prawie 10 godzin  ( ciekawa jestem ile spaliłam kalorii przez sen sic!), udałam się do salonu łaziennego co by zażyć kapieli, by zmyć wszystkie sny ... spojrzałam w lustro.... no królowo.... włos nienaganny, cera gładka jak pupa niemowlaka, delikatny pąś malujący się na policzkach, błysk w oku.... hmm cóz się zadziało królowo? ... nawet zmarszczki pod oczami jakieś wypełnione, jak po botoxie....  czyzby tyle godzin snu zadziałało?  Królowa wie.... to nie sen... to dwa małe słowa... powiedziane w odpowiednim otoczeniu ( choc nie było to super lux torpeda ale z tego wynika, że nie to jest ważne), w odpowiednim momencie i z odpowiednim ustawieniem face to face, z odpowiednim tembrem  głosu, z odpowiednim spojrzeniem.... takim.z marzeń. Na taką kompilację czeka się latami..... czasami można sie nigdy tego nie doczekać,bo można to usłyszeć gdzieś zza głowy, mówione szeptem ( co równiez jest miłe i pobudzające), czasem tak ni stąd ni zowąd, tak z czapy ( co również jest wypełniające szczęsciem) ale to ... wczoraj... powaliło mnie w nóg.... szkoda tylko że jestem w niedosłuchu.( ups to może dlatego to bylo tak dobitnie powiedziane, abym usłyszała.... bo starsza Pani niedosłyszy, niedowidzi.... a kij z tym... wazne ze dotarlo i zagnieżdziło się tam gdzie miało ). Jesteś moim Rudolfem Valentino a ja Twoją Apolonią Chałupiec. 

Ps Mówiąc szczerze.... R. Valentino się chowa ( nie dlatego że pochowany ) do mojego UŁANA MAZOWIECKIEGO.... choć zapach  niesie ..... mmmm gwiazdorski . KC !!!

83 wpis
28 stycznia 2019, 09:21

Koniec ferii...

jak dobrze,wszystko wraca do normy, wczesne wstawanie, bo do szkoły trzeba zdarzyć, bo trzeba zrobić śniadanie co by latorośl nie szła głodna pobierać nauki, by zobaczyć w co się wystroiła i żeby z gołym pępkiem nie poszła do placówki oświatowej oraz żeby uczesała swe bujne owłosienie bo z tym jest problem i trzeba pilnowac aby nie zagnieździły się w ich owady skaczące. Wreszcie moge normalnie pracowac, tworząc swoje wiekopomne dzieła do urzedów wszelakich. Uff jak dobrze nawet kawa lepiej smakuje o 6 rano niż o 9 i dzień jest dłuższy choć brzydki jak cholera. Ha już koniec stycznia,luty zleci nastanie marzec ... który pyknie jak banka mydlana i czas pakować graty i czas przeprowadzki na łono natury. Kurcze odliczam dni. Z checią zostawię moje betonowe ściany... już mnie ciągnie, już mnie rwie. A w tym roku Wielkanoc na wsi.... kurcze, tez się nie mogę doczekać.... choć w tamtym roku święconkę święciłam w basenie, na mojej ukochanej wyspie a jajkiem dzieliłam się z międzynarodową ferajną  to wsi nic nie przebije az chce się żyć. Choć przyznam się, ze mnie gdzieś ciągnie, gdzieś pod palmy, gdzieś w okolice zwrotnika ale nie mam z kim, a samej mi się nie uśmiecha. Samemu to można książkę czytać a nie wylegiwać się na plaży i podziwiać wschody i zachody słońca. Ech a zaczełam od optymistycznej części mojego życia a wszystko wraca do mojej samotności, tym razem samotności podróżniczej. A w tym roku plan jest ambitny i nie wiem czy cos z niego wyjdzie  ale marzenia nic nie kosztują, więc marzę. Marzę o Florencji. A to marzenie nie jest taką igraszką którą sobie teraz wymyśliłam, rodziło się juz od kilkunastu lat...ale długi poród. Podczas zajęć z historii sztuki które uwielbiałam i jako jedyna z roku miałam 5 na egzaminie he he he ... wykładowca pokazywał  zdjęcia z Florencji, z galerii uffizi i siedziałam jak zaczarowana. Poza tym facet potrafił opowiadać o sztuce,zajęcia czasami wyglądały tak, ze prowadził dialog tylko ze mną bo jako jedyna potrafiłam odczytywać malarstwo, potrafiłam intuicyjnie ( bo ja laik kompletny wtedy, chociaz teraz też ) okreslić co w obrazie jest najważniejsze,potrafiłam znależć przesłanie artysty.... i tak mnie zaczarował wykładowca że zaczeło mnie ciągnąć. Tak było z Mont Saint Michel, oglądany na slajdach oczarował mnie, jako arcydzieło architektury i wtedy powiedziałam sobie ... zobaczę, dotknę,poczuje.... i spełniłam to... nawet dwa razy i rzeczywiście magiczne miejsce ale turystów dla mnie tam za dużo. Teraz w kolejce Uffizi i zbiory tam zebrane... przeciez trzeba mieć marzenia... marzenia takie które mogą się spełnić bo takich nie dających  mam kilka i żyję nadzieją, ze i one przejdą do kategorii  spełnialnych. Nie są to marzenia podróżnicze bo te można ogarnąć, wszystko zalezy od wielkosci portfela i pomysłowosci oraz zmysłu organizacyjnego..... te niespełnialne, są idealnie sprecyzowane przeze mnie ale niestety nie mam na ich spełnienie wpływu.... na przyklad pokój na ziemi :) i te bardziej -przyziemne, dotyczące tylko mie i kogoś jeszcze. Ale dobrze, ze są bo o czymś trzeba mysleć przed snem ,gdy zamyka się oczy w nocy i wchodzi sie w pierwsze stadium fazy NREM. Kurcze, czasem jak sie takzamyslę to pierwsze stadium trwa i trwa  jest takie realne , rzeczywiste że az strach,powoduje to nerwowe kręcenie w łóżku... hm ale teraz mi wpadło do głowy to, że nie jest to spowodowane checią przezywania tych marzeń ale poprostu zbyt duża ilość chlorofilu zjedzona przez położeniem się lub węglowodanów albo tez i tłuszczów złożonych ... ale to wtedy sa koszmary i bóle zoładka  i nie motyle a trzmiele błędnie nazywane potocznie bąkami.  No i teraz juz jestem pewna, ze wszystkie tematy które zaczynam kończą się na du.... czterech literach , moich albo jego.

I tym optymistycznym akcentem, chcę wszystkim czytającym życzyć aby nasze życie kręciło sie koło tylnej części naszego ciała i nie mówię tu o barkach, plecach czy potylicy, aby pierwsze stadium snu było zawsze kolorowe i motyle w nim fruwały tak wielkie jak bombowce, aby zdrowie dopisywało by chciało się podziwiać wszystkie cuda świata, aby było ich więcej niż siedem i aby nam sie chciało jak nam się nie chce. 

Tekst napisany bo pojawiły się doły... doły muszą być..... gdyby ich nie było  nie docenialibyśmy szczytów. A po rozmowie muszę otrzasnąć się ze świadomosci że nas to juz tylko czeka sanatorium miłosci... czy jak to zwał. Ja mam 18 a Ty 20.... zawsze!!! KC 

82 wpis
26 stycznia 2019, 10:21

wspomnienia

ha mamy wspomnienia..... od pierwszego smsa minęło prawie poł roku. Pamiętam jak biło mi serce gdy JA go wysyłałam a potem poszłoooo, choc pierwszy sms był bez echa. NIe przyszedł, nie popływał  ale zasiałam, zasiałam zierenko myslenia... że coś się dzieje.Pamiętam, jaki był stremowany gdy nie przyszedł, gdy mówiłam że sama pływałam. Pamiętam, gdy zaczęła się wymiana myśli smsowych jak bardzo bałam się,ze on sobie żarty ze mnie robi,ze wciąga mnie w coś co obserwują jego koledzy albo co gorsza koledzy piszą a tu okazało się że to ON i te wszystkie mysli są jego, takie niewinne ,próbujęce, testujące. Pamietam , jaki dreszcz towarzyszył każdej przychodzącej wiadomości i coraz bardziej zatapiałam się w tym co on czuje. Ja, twarda baba dałam się ponieść emocjom, wrażeniom,odczuciom,podnieceniu, tak bardzo mi tego brakowało w zyciu że wskoczyłam w to jezioro uczuć na głowkę bez zastanawiania się co będzie, jak bedzie. To jest cudowne ze na emocjnalnej pustyni wyrasta coś pięknego i rozwija się powoli. Są momenty gdy brakuje mi GO.... wieczory,poranki, chwile gdy mam ochotę lub potrzebę wtulenia się w jego bezpieczne ramiona.  Tego wtulenia najbardziej mi brakuje i Jego spojrzenia... takiego spokojnego,rozmarzonego ale jednocześnie pewnego. Ale przez to, ze jesteśmy od sebie daleko  nie wciąż to nadal jest dreszcz i tęsknota i nadal to wszystko jest takie nierzeczywiste. Czasami mam wrażenie że to sen, że to wszystko wymyśliłam ... jak scenariusz książki, którą kiedyś napiszę.

Za oknem zima, szaro.... od wielu dni nie było słońca, łykam witaminę D... brakuje mi dni mroźnych i słonecznych, co to za zima... byle jaka, depresyjna ... ale mi depresja nie grozi.... wciąż zaciesz na paszczy... za chwilkę wiosna zawita na świecie ha ja mam wiosnę w sercu i szara zima mnie nie rusza. Miłość jest najlepszym lekarstwem na wszystko..... na zimę, na pracę nudną, na kłopoty , na stresy, na ból głowy, na brak siły..... zaczął padać śnieg i pięknie jest.

Kochanie trzymam kciuki za dzisiaj, mocno mocno... myslami i sercem jestem z wami..... wracajcie spokojnie bo slizgawka. KC

81 wpis
24 stycznia 2019, 00:33

Czas cos wpisac, bo jeszcze ktos wyciągnie błędne wnioski że coś jest nie tak. 

Tyle się działo przez ostatni czas, przez wielkie sprawy panstwowe i społecznosciowe  po bardziej przyziemne które objawiały się kaszlem i złym samopoczuciem. Przez ten czas odbywały się rozmowy mniej i bardziej poważne,leczenie metodami naturalnymi, rosołem i ziołami,które mało daly ale ile przy nich było radości.Nie chciało mi się pracować, nie miałam siły i zawinęłam się w kołdry jak w kokon, wykorzystałam moment na przemyślenia i na doprecyzowanie a nawet małą korektę marzeń ale w dobrą, słuszną stronę, jedyną możliwą. Tak to życie sie kręci że czasami trzeba wybrać mniejsze zło, tylko czy jesli dla mnie jest mniejsze to dla kogos moze być największe ale czas zacząć mysleć tylko o sobie, mam w końcu czterdzieści pare lat... niewiele czasu zostało aby nacieszyć się życiem  i takie stan w którym jestem jest najbardziej optymalny dla mnie. Czasem trzeba się nagłowić aby wymyslic po co gdzies musze jechac ale i to sprawia mi radość a adrenalina z tym związana jest tez potrzebna do życia, z moim lękiem wysokości nie skoczę na banji  a ta adrenalina która mam przed kazdym wyjazdem jest w wielkosci podobna jak do skoku na linie.... wiec skakac nie muszę. Dotarło do mnie całkiem niedawno że, moje status quo nie jest takie złe, nawet wrecz genialne... choć są małe mankamenty ale i nad nimi trzeba popracować, ale nie ma związków doskonalych, an małzenskich ani tych innych. Zawsze jest małe ale i tak prawde mówiąc ono mi nie przeszkadza. A ja wychodze z załozenia że to co idealne jest nudne ... nawet brylanty ze skazą sa droższe niż idealne. .... Uwielbiam to drżenie gdy jadę, uwielbiam myślenie o spotkaniu, nawet polubiłam tęsknotęi ten wyteskniony dotyk, każdy oddech.... nie znudzi się, nie bedzie rutyny, czas i miejsce gdzie moge być sobą, wsłuchac sie w siebie i jego, gdy nawet jedzenie drożdzówek jest podniecające. Gdy patrzę w jego spokojne oczy i gdy słyszę słowa,które chcę usłyszeć, gdy zapina moja koszulę bo jakis ignorant zaprojektówał guziki których moje paznokcie nie ogarniają ( mimo maleńkich guziczków kocham Primarka), Jestem kochanką od do i wcalem mi to nie przeszkadza bo taki jest los kochanki i  nie ma sie nad czym zastanawiać. Dziś jestem wytulona, wycałowana , wypieszczona, dopieszczona...mniej wygadana no ale coś za coś... gdy każda minuta cenna.  Miłość jest fajna... nawet ta dojrzała.... nawet? .... kurcze ona jest najlepsza!!!

PS. Kocham Cię Wariacie :)) Nalewkowy Królu.... pigwa mnie powaliła, jej cierpkość... jej słodycz... jej głębia  a bez rozanielił.

80 wpis
16 stycznia 2019, 00:43

Skakanie do gardeł

ciężko mi... bardzo ciężko..... z powodu złego samopoczucia siedzę w domu, powinnam pracowac bo roboty góóóra ale zebrać się nie mogę, włączony tv na stacje informacyjne... każde... rządowe, opozycyjne.... słucham, porównuję, wsciekam się,płaczę, obezwładnia mnie widok tłumu ludzi w Gdańsku , obezwładnia mnie cisza, Sound of silence nabiera innego wymaru, próbuję się wyciszyć ale bodźce z każdej strony nie pozwalają na to, chciałabym przemyślec pare spraw ale nie mogę dać sobie z nimi rady, zastanawiam się dlaczego musimy skakac sobie do gardeł i dlaczego zaczyna się juz taniec na grobie, każda strona chce ugrac jak najwięcej... tylko dlaczego?  Jestesmy w spirali nienawiści i ciężko już znależć jej początek tudziez koniec.Jestesmy juz tak zakręceni w tej spirali i tanczymy tak jak jej skręt nas zmusza, nie mamy pola manewru. Znów mamy pomieszanie z poplątaniem... tragiczna śmierć....rezygnacja z prezesury w WOŚP... i stało się... narodowa histeria która jak zwykle nic nie przyniesie. Czuję się zmanipulowana przez wszystkie strony i cokolwiek sie nie zrobi juz wszystko jest zaplanowane.  Mam wrażenie .... ale to jest tylko i wyłącznie moje zdanie, moje przeczucie, ze morderstwo było zaplanowane bardzo dobrze tylko po to aby nastapiło to , co się dzieje obecnie i nie zaplanował tego człowiek chory psychicznie. Rezygnacja Jurka tez była trochę nie w czas ... bo rozbujała walkę o niego. Jestem całym sercem z nim,uwazam że powinien nadal szefować bo to On jest twarzą WOŚP i bez jego czerwonych okularów i chrypki to nie będzie to samo. jednak ... cały czas nad głową wisi mi ALE. Ale dlaczego w tak tragicznej chwili podejmuje decyzję i ja ogłasza, powinien odczekać, dać czas na smutek, żal, żałobę, na milczące marsze ... zamiast tego mamy kociokwik, pogubienie. Ja wiem , to emocje.... stres... zmęczenie... a teraz dochodza informacje , ze jest nominacja na pokojowego nobla dla Jurka.... jezu nie teraz.... nie na przekór... nie dlatego... pokażemy im, oczywiście zasługuje na ta nagrodę ... za całą swoją robotę... ale nie teraz... taka nagroda... czy nawet nominacja to radość... święto... teraz tego tu nie ma... teraz wszystko na głowie postawione, wariactwo. Nie poddaję się fali.... tylko przyjmuje informację... staram sie wyciszyć.... piekne słowa powiedziała dzis Anna Dymna..... wsluchałam sie w nią, w jej mądre spokojne słowa... bez nadęcia, bez patosu, bez paniki... to nam jest teraz potrzebne. To nie czas na pokazywanie kto jest wazniejszy.... czy biskup czy premier czy dziennikarze. Boze ,jak sie czuje teraz rodzina zamordowanego.... proszono aby nie było cyrku  a co mamy cyrk większy niz festiwal cyrkowy w Monako.

U mnie co wieczór pali sie świeca.... nie dlatego, ze ktoś mi kazał czy o to prosił.... gdy na nia patrzę myslami jestem z rodzina która straciła ojca, nie modlę się... poprostu myslę... wspólczuję im, że ich cierpnienie jest publiczne, że pogrzeb bedzie też szalenstwem i kolejnym cyrkiem, z kamerami, z transmisja na zywo, ze ich żal beda oglądać setki tysięcy.

Stała się niewyobrazalna tragedia, wielka strata....ale czy my, Polacy potrafimy z tego wyciagnąć wnioski. JPII nas przez całe swoje życie nauczał  ... nic z tych nauk nie wyciagnelismy, gdy zmarł, trzymaliśmy się wszyscy za ręce i śpiewaliśmy " Barkę" i na tym się skonczyło, gdy nastapiła katastrofa smolenska... poddaliśmy się wszyscy histerycznej rozpaczy, ona nas polączyła ale gdy wyschły łzy zaczeła się szarpanina, miesięcznice, pomniki, tablice, skwery, nazwy mostów, ulic, kibli,... i na samo hasło katastrofa smolenska mamy odruchy, że tak powiem obcesowo, wymiotne... teraz bedzie tak samo.

Jako społeczenstwo nie potrafimy wyciagac wniosków, przyswajac nauki  ale gdy teraz siezastanawiam, nad tym czy to tylko Polacy tak maja... kurcze cały świat zwariował... Ameryka.... po WTC,po huraganach, pozarach.... jedność... teraz rozpierducha.... Francja, po zamachu w Paryzu.... jednośc.... teraz rozpierducha, Anglia.... zawsze razem, zawsze zjednoczeni, silni monarchią... rozpierducha... gdzie jest wina, kto jest winny..... technologie.... nie umiemy ze sobą rozmawiać, zatraciliśmy ta zdolnośc, nie potrafimy w oczy drugiego człowieka powiedzieć tego cosie czuje, nie potrafimy powiedziec kocham, nie potrafimy powiedzieć mam problem z Toba, nie potrafimy wyjasniać, rozmawiac , argumentować, tonować, roztrzygać... łatwiej jest wrzucić tweeta, łatwiej jest wpisać niewybredny komentarz, łatwiej jest podesłać emotkę.  NIe umiemy juz rozmawiać a za chwile nie bedziemy umieli pisać a długopis będzie zbędnym przedmiotem. Stajemy się robotami zaprogramowanymi na ..... no własnie ... na co?  Kij ma dwa końce!!!

PS

Nauczmy sie nadawać na tych samych falach... uczymy się siebie..... więc nauczmy sie zgrywać fale. KC pomimo ......