Archiwum marzec 2020


113 wpis
29 marca 2020, 21:18

Czy świat sie zatrzymał?

Jestem przerażona, spanikowana.... poprostu, po ludzku sie boję.  Boję się o rodzinę, przyjaciół , moją miłość, rodzinę mojej miłości... boję się o nasz cały świat. Opanowało nas szalenstwo, spowszedniało ludziom, cyfry juz nie robią wrażenia. Ilu zmarło ... ilu zakażonych.... Włochy... Chiny... Hiszpania.... Stany. Liczby... zgony... jakby to był jakiś wyścig, kto uszyje więcej masek , kto załatwi plastik na przyłbice.... powariowaliśmy.... kobiety szyją maski do szpitali... bo coś muszą robić, chcą być potrzebne ale niestety ich trud pojdzie na marne, nikt w szpitalu ich nie może założyć.... my je możemy na ulicy nosić, w sklepie. Ale nie robić nic i tylko czekać. Dewagacje czy to bron biologiczna, czy to przez przypadek wirus uciekł, czy na próbę..... wymsknął sie niepostrzezenie, uciekł, wybrał wolność zniewalając całą populację ludzką. On jest wolny  a my uwięzieni we własnych domach, szpitalach. Zaczynamy byc ginącym gatunkiem. Od kilku dni zmieniłam myslenie o epidemii, pierwsze nowe myśli wstrzasnęły mna tak bardzo ze, nie mogłam powstrzymać łez,  myśli kłębiące nie dawały mi spokoju... dziś dopiero zrozumiałam ten fenomen. Gdy wczoraj podziwiałam budzącą się do życia przyrodę, gęsi szukające miejsca na gniazda, tanczace perkozy, krzyczące mewy, wzmorzony ruch w żeremiach i ja wśród tego wszystkiego. Można się w tym zatracić.  I pojawiło się podsumowanie które mnie uspokoiło. Uspokoiło moje rozszalałe myśli , zrozpaczone sytuacją.  Jakie to proste. Czym jest świat?  Czy tym co stworzył człowiek dla swojej wygody czy tym co pierwotne, tym co wczoraj pokazało mi całe swoje piękno. My, ludzie i to co stworzyliśmy przez tysiące lat, stworzyliśmy tecnologię, wymyśliliśy koło, elektryczność, latamy w kosmos, potrafimy przeszczepić serce, potrafimy stworzyć dziecko  w probówce, nie mówiąc o zmianie kierunków rzek  czy o zbudowaniu wieżowca którego czubek ginie w chmurach -   niestety nie jestesmy światem - jesteśmy tylko jego małą częścią. Ale jakże to... przeciez jestesmy najwazniejsi, najmądrzejsi.... my jesteśmy panami świata i świat to my.  Stworzyliśmy Czerwona księgę  tylko kto nas na nia wpisze. Jestesmy ginącym gatunkiem... nasz swiat stanał.... nasz.... ale świat, ten prawdziwy żyje dalej, mając w nosie ... o ile świat ma nos.... co się z nami stanie.... a napewno świat bez nas odetchnie. Jeśli nie nauczymy sie pokory, nie nauczymy się wspołistnieć ze światem  to prędzej czy później on z nami zrobi porządek... .

Gdy dwa tygodnie  temu zegnałam sie z moją miłością, płakałam całą drogę powrotną, czułam sie jak kobieta żegnająca swojego mężczyzne idącego na wojnę, wieszająca mu ryngraf na piersi wraz z ostatnim pocałunkiem. Wojna jest straszna, ta wojna... mam nadzieję, że obejdzie się bez ofiar z mojego otoczenia, moich bliskich, kochanych, przyjaciół. Tesknię bardzo. Kochany, nie chcę obarczać Cie moją tęsknotą , bo masz swoj świat na głowie postawiony.  Przyjdzie czas, że popłyniemy szukać czapli, szukać siebie i gonić za miłością. Kiedys ją dogonimy i to bedzie czas, nasz czas. 

 

niestety nie moge pisać i skróciłam bo kargul tu lata i baterie układai zerka mi zza ramienia co ja tu klikam. 

KC

112 wpis
02 marca 2020, 22:04

Jeszcze nigdy nie spotkało mnie coś tak wspaniałego. Płatki róż i miłość. Może sa kobiety które mają to często, nawet znam jedną ale przez całe moje dorosłe zycie tylko On jeden jedyny..... zastosował róże w sposób mniej konwencjonalny. Ale jaki miły. Ale najśmieszniejsze jest to, że płatki były wszedzie ... na mojej drodze do mojej miłości, na łózku, w łazience a ja ich nie zauwazyłam. Tak już mam .... gdy jest blisko, tylko On jest najwazniejszy i obawiam się że gdyby na łożku lezał Clooney gotowy do działania ( czytaj nago) umknęła by mi jego obecność. No chyba że skakałby na łózku machając rekami i do tego śpiewając dont cry for me Argentina. Napewno wtedy zauwazyłabym go ale stwierdziłabym że jakis wariat napitala na łózku jak na trampolinie. Tak mnie ten mój mężczyzna zaczarował... oczarował i rozkochał. Nie wyobrazam sobie już dnia bez niego, bez jego głosu, wyznań i rozmów. Oj taka rozkochana jestem a najwazniejsze, ze mogę liczyc na wsparcie moich pomysłów. Czym mnie ostatnio bardzo zaskoczył, ze stoi za mną murem. Bardzo mi ta swiadomość jest potrzebna.... Jego akceptacja, szacunek daje mi siłę. Bo niby jestem taka silna, twarda baba ale to czasem tylko pozory, które dobrze ukrywam. I wiele rzeczy robię aby sobie udowodnić że jestem czegos warta. I On i płatki róż dają mi świadomość że zalezy Jemu na mnie.
I odliczam dni , gdy biała czapla bedzie cieszyć nasze oczy, ze już niedługo perkozy zaczną tańce a sok z brzozy będzie płynął szerokim strumieniem. Gdy bedę Go widzieć i rano i w południe i wieczorem.... gdy będzie na wyciągnięcie reki. Cieszę się bardzo na ten czas, na wspólne kawy , na pogaduszki , na jego gniewne spojrzenie oznaczające teraz nie mogę, choć wiem, ze bedzie mi wtedy brakować naszych wypadów, gdzie jesteśmy tylko My i nie obawiamy się kroków czy pukania do drzwi.