26 kwietnia 2020, 00:43
Pandemii ciąg dalszy
Gdy kładę się do łóżka, gdy zamykam oczy widzę wciąz tą samą postać, ta sama twarz, malachitowe oczy, ciepły usmiech, czasem o smutnym wyrazie...zamyslony. Kocham bardzo ten przedsenny obraz pod powiekami. Ten obraz towarzyszy mi zawsze przed zaśnięciem, uspokaja mnie... daje nadzieję. W czasie gdy nie mamy na nic wpływu dobrze że chociaż to mam. Ostatnio mam wrażenie, ze pandemia dała mi cos dobrego, coś motywującego. Dała mi wiedzę, dała mi pewność że życie nie polega na gonitwie za dobrami a na poszukiwaniu dobra, pokazała mi ze miłość jest najwazniejsza.... i że to własnie miłość jest dobrem za którym powinniśmy gonić. A największym szczęsciem jest to, gdy osoba którą kocha sie bezgranicznie czuje to samo. Gdy godziny rozmów telefonicznych nie są stratą czasu a poznawaniem siebie nawzajem. Kazde słowo jest cenne, kazde zdanie jest ważne a każda ostrzejsza wymiana poglądów jest ciągłą nauką. Przez ten czas utwierdziłam się,że facet, którego wizerunek zasypia ze mną jest moim rycerzem na białym koniu, ze jest najlepszym przyjacielem i że bardzo tęsknię za tym aby wział mnie za rękę.
A teraz z innej beczki.......... tez ważnej.
Kiedys juz pisałam o wychowaniu, o dzieciach, o relacjach. Ale temat wraca. Ja, moje dziecko otrzymałam z zaskoczenia, gdy juz byłam pewna że umrę bezdzietnie i że ktos obcy bedzie musiał mnie pochować a zdobyty majatek przejdzie na gminę ha ha ha ... gdy urodziła się, napisałam do niej list ... jak bardzo ja kocham, że jest największym darem jaki mogłam dostać i jakie mam nadzieje i że nieba uchylę i gwiazdkę z nieba dam i że nie pozwolę aby coś złego staneło na jej drodze. I staram się wywiązywać z obietnic ale coraz częściej widzę że uchylanie nieba, że obdarowywanie gwiazdami nie robi wrażenia, ze odpychanie złego nie jest dobre i że stało sie to moim obowiązkiem wobec niej a nie przywilejem którym powinna byc obdarzona. Były próby że coś za coś,,,,będziesz przez miesic sprzątac swój pokoj to dostaniesz coś... po tygodniu dziecko uznawało ze gra nie warta świeczki i że już nagrody nie chce i woli życ w syfie. Gdy syf wylewa sie na resztę mieszkania wtedy interweniuję ale tylko w zakresie który się wylał. Jakis czas temu dotarło do mnie ze obiecane gwiazdki z nieba sa craz bardziej trudne do zdobycia przeze mnie i czasami sa poza moim zasięgiem a odsuwanie zła wcale nie jest takie dobre. Złota klatka wcale nie jest idealnym wyjściem. Wyjście sod klosza spowoduje tragedie pzez brak wyrobionych odruchów obronnych i wywoła ciagłe poszukiwanie matczynej spódnicy, bo jest lekiem na kazde zło a nie szukanie samodzielnych rozwiązań. Mam być wsparciem, opoką a nie sposobem. Ma przyjść do mnie po radę a nie po środki. A gdy chcę porozpieszczać to na moich warunkach i tylko wtedy gdy ja tego chcę. Rodzic musi kochać mądrą miłością bo dziecko mamy tylko króki czas ... potem to juz dorosła jednostka. Kocham moje dziecko bezgranicznie ale niebezkrytycznie. Według niej czasami jestem wredna i nękam ją ale gdy wieczorem przychodzi się przytulić i wtula się we mnie i gdy mówi ze kocha wiem że warto " ryja wydrzeć". Wiem, że rozczaruje mnie jeszcze nie raz ale cóż to są rozczarowania. To są niespełnione nadzieje, moje ambicje które opisałam w pierwszym liście do niej. Ale mimo to .... będę ją kochac nad zycie. I tak samo jest z kazdym innym dzieckiem z kazdym innym rodzicem....dzieci rozczarowują, swoim zachowaniem, czynami.... bo przeciez daliśmy im wszystko, odmawialiśmy sobie by miało ale to nie jest ich wina ... to jest wina nasza bo mamy oczekiwania. A Ty dzis.... powinieneś powiedzieć synowi... prosto w oczy , że spodziewałeś się czegoś więcej niz dał od siebie, musi o tym wiedzieć, on musi wiedziec że było Ci przykro. Bo to jedyna osoba która jest Ci tak bliska i to, że pomagasz mu to nie jest Twoj obowiazek a tylko i wyłącżnie jego przywilej. I moze czasem lepiej nie miec oczekiwań, czasem warto poparzeć na wszystko ich oczami, z ich perspektywy moze uda sie ich zrozumieć.
KC