Archiwum grudzień 2018


73 wpis
29 grudnia 2018, 22:21

Taki świąteczny,taki noworoczny... tradycyjny

Najfajniejsze jest czekanie.... święta są cudowne bo trzeba na nie czekac, przygotowywać, cudowne jest wspólne pieczenie pasztetów z rzucaniem sie mąką , choc współczuję osobie która potem musi to sprzątać, picie wina bezkarnie przy gotowaniu i tańcach przy kuchni, robienie zakupów... rzeczy potrzebnych , mniejpotrzebnych i całkiem zbędnych ale ładnych, gorączkowe sprzatanie domu by pachniało, dekorowanie domu... co rok inne... a jakże, bo nie może być nudno, wybieranie choinki o idealnym kształcie i zapachu, pełna, gęsta , idealny stożek,zapach zupy grzybowej gotującej się od rana w Wigilię tylko po to by zapach grzybów roznosił sie po calym domu, bo tak robiła moja mama i z tym zapachem kojarzą mi się święta. Juz same święta, jak to święta... szybko mijają ale ten czas przed jest najbardziej magiczny. To tak jak z marzeniami, najprzyjemniejsze jest  sam proces marzenia, samo gonienie króliczka. Teraz nadszedł czas rozmyslania o roku który sie kończy, martwienia co przyniesie nowy, nowych nadziei, nowych marzeń. Gdy rozpoczynał sie , wiedziałam że będzie to rok wyjątkowy, inny.... czułam ,wiedziałam ale nie miałam pojęcia , że az taki szalony, taki rozkochany,roztęskniony. Nidgy takiego roku nie miałam ale moze po siedmiu latach chudych przyszedł dobry czas, moze już koniec martwienia 

Niestety nie mogę skonczyć wpisu... w domu pojawilsię mój małzonek i robi awanture ze ja mu nie robie.... zabić?

72 przedświąteczny wpis
19 grudnia 2018, 19:48

Dopadło mnie szaleństwo!!!

dzyń dzyń dzyń i we wish you a Marry Christmass... dopadło mnie, rozszalało, kupowanie, wydawanie, gotowanie, szorowanie piekarnika, szukanie foremek, pieczenie pasztetów, lepienie pierogów, gotowanie barszczu, szukanie grzybów suszonych po szafkach ( bo do cholery gdzieś były), wymyślanie potraw, kręcenie kiełbasy, peklowanie mięsa, mieszanie grochu z kapustą, z grzybami też ( bo znalazłam karton z grzybami z tamtego roku), pakowanie wszystkiego w słoiki i niech czeka. I broń Boże ruszyć przed... przecież to na święta. I śledzie jeszcze ... juz teraz robic czy poczekać jeszcze... odwala mi ... musi być 12 potraw, nie ma innej opcji i co roku wiem, ze bedzie to moja rodzina jadła przez dwa tygodnie ale musi być koniec i kropka. Przecież ja muszę się urobić jak dzika świnia, musze dom wysprzatać, każdy zakamarek, wszyscy zwiewają bo ja w szale  i taka zarobiona siadam do stołu  i słyszę.... to za słone, to za ostre, to za kwaśne a to dobre ale mogłoby być lepsze i szlak mnie trafia i obiecuję sobie ze to ostatni raz, ze następne święta w górach i jak co roku stwierdzam... święta w domu. Za to prezenty wyjazdowe... sanatorium, wyjazd na zakupy i rewelacja. Uwielbiam zapach choinki w domu, nerwowe ubieranie jej w Wigilię, bieganie potem z odkurzaczem a tu zupa się gotuje, grzybowa, ten miks zapachów, nerwów, biegania, to są moje święta. Po wszystkim, po kolacji, po prezentach siądę sobie z kieliszkiem wina, popatrzę na to wszystko i będę zadowolona, sama się narobilam, sama nagotowałam, sama nasprzatałam ale warto, dla tej chwili, przeciez szczęście to tylko chwile, takie chwile -  choć myślami daleko jakieś 130 km dalej :)) bedę się łączyc telepatycznie. 

71 wpis
18 grudnia 2018, 22:31

 Syndrom kochanki mam!!!

ale jakis inny niż większość kochanek, a moze taki sam tylko ja to widzę inaczej.  Większość kobiet liczy na to, że żonaty kochanek zostawi żonę, przewali dotychczasowe życie i stanie w drzwiach z walizką i powie... wybrałem ciebie. Mi to nawet przez myśl nie przeszło, nawet nie jestem zazdrosna o żonę. Ona jest częścią jego zycia do którego ja nie mam wstepu i  nie chcę tego wstępu mieć. Lubię słuchać , gdy opowiada jak to u nich było, jak jest i nhie podoba mi sie określenie ' stara". Z drugiej strony każdy mąż mówi do swojej żony jak chce, może im się to podoba :). Naczytałam się o związkach pozamałżeńskich, o oczekiwaniach kochanek....  może gdybym  była singielką, może gdybym szukała ojca dla moich przyszłych dzieci... no ale nie szukam. To jaki ja mam ten syndrom? Dlaczego tak dziwnie się czuję? Nie potrafię określić jak się czuję i dlaczego.  Kocham, czuję że jestem kochana, w chwilach gdy jesteśmy razem jestem szczęśliwa, gdy nie jesteśmy razem teśknię. I lubię tą tęsknotę, lubię czekaniem oczekiwanie, lubie planować następne spotkania i marzyć, fantazjować wręcz. Więc mam wszystko czego pragnę ale.... . Jest ALE? Czy tylko w mojej głowie jest ale? Jest jest... niestety. Jestem w przerwie, w chwili wolnej i tej przerwy czy chwili wolnej nie da sie wydłużyć. Dziś czuję się jakbym miała ksywę przerywnik i poprostu jest mi przykro.  Dotarło to do mnie bardzo mocno, walneło mnihe w łep, dostałam strzał w czoło ze środka dłoni i syndrom sie odezwał, szkoda że na święta. Dzis jestem paskiem migocącym z kamienia. Niestety trzeba podnieśc wysoko głowę, zacisnąć zęby, otrzeć łezki.... przeciez nie jestem dzieckiem. Trzeba przekierować myśli, znależć nowy cel..... Kochanie cel jest stary ale jest..... rzucam wyzwanie!!! 15 kg do maja mniej, ja i TY, razem 30. Ty masz przewagę bo masz możliwości i wiedzę ... ja intuicję i chodzenie. RZUCAM RĘKAWICĘ!!! PODEJMUJESZ WYZWANIE?

A potem nauczę Cię co to chillout :)

ps

nie wysyłaj mi smutnych buziek bez komentarza.... bo myślę i nie wiem dlaczego smutno

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

70 WPIS
10 grudnia 2018, 20:26

 The affair  cd

przebrnęłam przez 4 sezony w może 5 dni, Skończył się masakrycznie i niespodziewanie. Miałam nadzieję, ze wszystko będzie jak w bajce, zwycięzy  miłośc i wszyscy na końcu pobiegną w stronę  zachodzącego słońca a ja porzygam się tęczą. Nic z tych rzeczy. Niedowierzałam, płakałam, próbowałam zrozumieć ale nic  to nie dawało. I muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak dobrego serialu, wiadomo coś musiało być ponaciągane i wiele watków jest zbytecznych no ale to w końcu serial i rak trzustki musi być ( i był). Najciekawsze jest to, gdy juz tak w trakcie zakończenia zastanawiałam się ( bo niestety nie jest to serial do oglądania z kubkiem gorącej herbaty w ręku i kocykiem na kolanach, przy kominku) jak jedna mała sprawa może wywalić życie kilkunastu osobom na wiele lat by zatoczyć krąg aby wszystko wróciło do punktu pierwotnego.  Do tego wszystkiego utwierdziłam się w przekonaniu że Amerykanie są całkiem inni od Europejczyków, mimo że znają idealnie literaturę, kulturę ale co stary kontynent to stary kontynent. Miałam wrażenie, że jesteśmy daleko za murzynami ( przepraszam) afroamerykanami lub ludami zamieszkującymi Afrykę  ale to wcale nie prawda. To oni powinni uczyć się od nas kultury, tworzenia relacji międzyludzkich, radzenia sobie z problemami, powściągliwości, nawet oceniania ( bo oni nie oceniają sic) drugiego człowieka, spojrzenia na świat i uczucia. MOże to, że jestem z małego miasta  i nie mam dostępu do terapeutów i tych wszystkich bajerów które są np w Wawie, że wielkie korporacje nie wbiły tu jeszcze swoich macków i mogę mieć trochę spaczone spojrzenie. Ale mam do tego prawo. To jest moja subiektywna ocena i mogę się mylic, zresztą każdy kto obejrzy serial wyciągnie z niego swoje wnioski. Dla mnie wiele rzeczy w nim jest  nie do przyjęcia. Nie do przyjęcia jest dla mnie to że można iść z kimś do łóżka nic do niego nie czując, chociażby najmniejszej chemii, jakieś iskry, czegoś. I dzis mnie myśl dopadła.... taka refleksja po obejrzeniu całości... utwierdziłam się w przeświadczeniu ze to serce zawsze zwycięża ale po chwili  mnie naszło ( w miejscu gdzie najlepiej się myśli) jakie serce, jaki rozum, jakie kieruj się sercem a nie rozumem, kto to wogóle wymyślił, od kiedy serce coś czuje oprócz ciśnienia krwi... może dusza... ale gdzie jest dusza..... no i dotarło do mnie. Mamy dwa organy które potrzebują.... zacznę od dupy strony.Skąd się wziął symbol serca, kto to wymyslił , czerwone serce... najlepiej przebite strzałą, serce przecież tak nie wygląda i przypomniało mi się. Dawno temu , idąc przez cmentarz mój ojciec skomentował nagrobek który składał się z dwóch granitowych serc a pomiędzy nimi krzyż.... dwie wypięte dupy między drzewem. Obraz serca przedstawia wypięte pośladki i to tym organem kierujemy się, wypiętą dupą a dokładniej tym co jest przed nią. Bo w większości przypadków kochania sprawa kończy się na potrzebach tych organów i zaspokajaniu ich. To gdzie jest miłość.... napewno nie w dupie. Obrazem miłości powinien być rozum czytaj mózg.... on w tym wszystkim jest najważniejszy i kieruje nas w prawo czy w lewo czy gdziekolwiek. To on jest najważniejszy w całym układzie, on  jest szefem duszy i ciała i to on mówi zakochaj się, zostań z nim czy wręcz odwrotnie. On jest duszą, pamięcią, przeczuciem, instynktem, intuicją, całym jestestwem  a reszta to armia która działa pod jego dyktando, jest dyktatorem, tyranem i ostoją... wszystkim naraz. Hmmm jak to serial daje do myslenia i jakie fajne wnioski można z niego wyciągnąć. Z tego wszystkiego wynika że to mój rozum wrzucił mnie w ramiona przystojnego nauczyciela, pozwolił abym poczuła to co czuję, wybrał go, aby serce ( czytaj wyzej co to jest serce) było szczęśliwe. 

Mój rozumie kochany, jestem Ci wdzięczna że tak wybrałeś, nie mogłeś tego lepiej zrobić, nauczyłeś się na swoich błedach i wyciągnąłeś wnioski. 

Kochanie, ja wiem, ze moje pokręcenie jest większe niż skręt chińskiego paragrafu ( choć nie mam zielonego pojęcia jak on wygląda) i wdzięczna jestem że znosisz to ze stoickim spokojem, Twój rozum nie jest głupi ... wie co robi. Kocham Cię calym moim rozumem !!!

69 wpis
09 grudnia 2018, 10:26

The affair

- oglądam od kilku dni, teraz 4 sezon. Zachęcił mnie opis serialu.... o zdradzie, sex pokazany w nowy sposób, ogólnie o życiu a że jestem tym szczerze zainteresowana zaczęłam i pochłonęło mnie. 3 sezony w trzy dni. Rzeczywiście jest zdrada, zdrady nawet, każdy z każdym, były z obecnym, była z nowym i różne konstelacje i uwikłania. Pierwszy sezon, jakbym siebie widziała, słowa które ja mówię, które słyszę, czy to jest norma? Czy tak zawsze jest? Czy zdradzający, kochający mówią to samo i czują to samo? Czy to samo czują zdradzani? Po nastepnych sezonach stwierdzam, ze serial nic nie niesie tylko komercję, scenarzysta pisze to co chcemy widzieć a potem wikła w tak niestworzone sytuacje, chyba tylko po to aby podnieść oglądalność i zeby reklamy sie sprzedały. Tylko jest mały problem, życie postaci tak wciąga ze chce się zobaczyć co dalej będzie. Jakie niestworzone historie scenarzyści mogą wymyśleć. Przecież normalne rodziny nie mają takich cyrków, tu jest kumulacja tragedii, chorób psychicznych, terapii, psychologii że az mnie to przerasta, jedna tragedia po drugiej, tyle ludzi zagmatwanych i wciąż nowi dochodzą, śmierć dzieci, zespoły stresu pourazowego, depresje, nowotwory, próby samobójcze, wypadki, zabójstwa. A miało być tak miło i lekko. A sex- nowatorsko pokazany - rzeczywiście- sex jaka nazwa krótka tak on w Stanach wygląda, gra wstępna polega na rozpuszczeniu włosów partnerki i od razu start pyk pyk pyk i finisz, oboje razem dochodzą... chyba jakies roboty no ale po tylu terapiach to może zaraz po włożeniu się dochodzi. Przyszedł porozmawiac z byłą żoną i wziął ją na blacie kuchennym w ciągu 30 sekund lub zbliżenie głównego bohatera z koleżanką, w Paryżu na klatce schodowej ( też trwa nie więcej niż inne) gdy za drzwiami jest jej mąż i córka. Ja nie mówię aby pokazywac wszystko , wtedy byłoby to porno ale w tym serialu jest wiele dosłowności że chociaż w kilku przypadkach mogliby sie wysilić. A jak już ida do łózką to pościel jest tak wyświechtana jakby pamiętała jeszcze rzady Reagana i brud na niej też. Na szczęście europejczycy mają inne podejście do czystosci pościeli no chyba, ze tylko ja mam takiego pierdolca.  Tam jakies koce, płachty brrrr jak te prześcieradła muszą wyglądać. Są momenty, ze podskakuje się z wrażenia ale tak działają słuchawki, bo dźwięk jest rewelacja i słyszy się kazdy detal i robi wrażenie. Serial jest mroczny, popieprzony i trzeba oglądać uważnie, jedno jest fajne- nowatorskie spojrzenie- jest wersja jego, potem jej, następnie żony, jej partnerów i potem wszystkich po kolei. Widac jak róznią się wersje, kazdy widzi i odczuwa inaczej, nawet widzenie drugiej strony się zmienia, fryzura, strój a nawet miejsca gdzie sytyacje mają miejsce. Rzeczywiście super. Momentami daje do myślenia a oglądający chwilami sam zauważa to co nie jest oczywiste. Scenarzyści zadbali o teksty które są oczywiste ale napewno wejdą do obiegu. Przykład ... czym jest randka? wywiadem przed sexem. Tak więc triller  erotyczno- kryminalno- psychologiczno- obyczajowy. Taki nasz Klan lub M jak miłość. Cóż jaki kraj taki serial.  I teraz ... jak odnoszę to do mojej sytuacji - zdradzającej. Nijak, moze początek taki sam, rozmowy, może nawet okoliczności, powody ale cała reszta wydumana a ja troche czuję sie wydymana przez recenzje i opis serialu. Myslałam, ze dostanę jakąś radę jak sobie radzić, odpowiedż jakąś na nurtujące mnie pytania a tu nic, jedynie strach że mi się to wszystko wydarzy. Zaraz Zaraz a moze to tak ma być.... jako przestroga ... jesli zdradziś przydarzy Ci sie to co bohaterom. Ja pierdziule ale wizja... się bedzie działo, skąd ja tylu terapeutów znajdę.  Bo już sie kwalifikuję  ale na szczęście ogarniam narazie to sama, system wy[arcia jest rewelacyjny, umysł sam sobie radzie bez lekarzy i prochów ( w Stanach Vicodin uzależnia - też dowiedziałam sie z serialu- do tego stopnia że widzi się postaci których nie ma i może dojśc do zaatakowania siebie samego nożem do obierania ziemniaków) Ach i jeszcze jedno.... to mnie śmieszy do bólu.... gdy zaczęłam oglądać zwróciłam uwage na usta głownych bohaterek, jakies wiszące górne wargi, en face idealnie ale profil haczyk, wszystkie po botoxie i jeszcze jedno .... jak się całują mlaskają jakby jedli soczyste mango albo brzoskwinie i sok tryskałby na boki i mlask mlask ..... mam nadzieję, ze ja tak nie mlaskam.... bo mój Ułan mógłby pomysleć że chcę go zjeść.