Najnowsze wpisy, strona 8


78 wpis
13 stycznia 2019, 18:25

telefon

to urzadzenie, zwykłe, prozaiczne ale gdy na nie patrzę, i pokazuje sie znaczek Whatsappa..... az miło mi się robi, gdy pokazuje sie To nazwisko.... az się uśmiecham. A dziś...... dzis o urzadzenie sprawiło że stałam uśmiechnięta, szczęsliwa, rozmarzona. Wiadomo telefon sam do mnie nie zadzwonił  ale to Ty dzwoniłeś i to co powiedziałeś wprawiło mnie w fantastyczny nastrój. To co powiedziałeś, to co chciałeś mi przekazać ... do teraz mam dreszcze.... dzwonię do Ciebie powiedzieć że cię kocham. Nigdy, nikt tak do mnie nie dzwonił. Kilka słów, prostych a jaka moc. Usmiech, humor, pomimo kaszlu, pomimo bólu gardła... oj tam choroba przejdzie ale to co usłyszałam i poczułam to moje, NASZE. Kocham Cię wariacie!!! 

Szkoda mi tylko, ze nie mogłam wyjsć z domu i świętować z WOŚP ale siedzę przed TV i oglądam, trzymam kciuki, wsparłam rano przelewikiem. Tyle serc otwartych, tyle szaleństwa, tyle miłości, tyle muzyki i te moje kochane w Wawie, balują i są szczęśliwi, zdjęcia spływają... prezent chyba był strzałem w 10. I paszczaki się smieją mimo aury zimowej.

 Ja dzisiaj rozkochana, szczęsliwa i stęskniona!!

77 wpis
12 stycznia 2019, 16:58

Choroba

chorować jest ciężko, nawet jesli totylko zapalenie gardłaale jeszcze gorzej jest chorowac w samotności.  Gdy nie masz siły ani ochoty wstać z łózka a rosół widzisz gdy zamykasz oczy... goracy, z lanymi kluseczkami, taki jaki robiła mama albo gdy na mysl o hot dogu z Orlenu skręca Cię a nie ma kto podjechać albo gdy może podjechac ale mu się nie chce. Właśnie w takich momentach człowiek jest najbardziej samotny i od razu nasuwa sie egzystencjalny dylemat czy być z kimś kogo się nie kocha i jest się nieszczęśliwym ale jest szansa że poda herbatę w chorobie czy szukać szczęścia w nadziei, że może.......Mam temperature podwyższoną, sama w domu,młoda na nartach. " małżonek" cholera wie gdzie, sama sobie herbatę robię, zawijam sie kocem w fotelu i patrze w okno, kolorowe okna, setki rozświetlonych okien... ciekawa jestem czy tez ktos tam siedzi jak ja i rozmyśla o tym że człowieka otacza nicość i że to całe nasze istnienie jest tragiczne  bo polega na oczekiwaniu na to co nieuniknione.  Mam nadzieję, że w poniedziałek bedzie lepiej, że przejdzie choroba,przejdą dziwne myśli, przestanie mi być zimno,przestanę chodzić w wyciągniętym swetrze a koc przestanie być najlepszym przyjacielem i samotność przestanie mi doskwierać.

To co pisałam było ok 3 godz temu  jednak to prawda, że sen jest najlepszym lekarstwem i katiczkis. Ta kobieta stawia na nogi. Ale dlaczego zasnełam. Moj współlokator, " zwierzatko" jak mawia moje... nasze dziecko.... bo w domu tylko spi, je i sra... nasmarował swoje piękne ciało amolem, którego zapachu nie znoszę... przecież chora jesteś to nie czujesz, czego się czepiasz..... ale ja mam zapalenie gardła a nie katar.... i wszystko czuję... smaku tylko nie mam... i walnął  sie na kanapie i stwierdził... coś mnie łamie w nogach.... zrób mi herbatkę... z cytrynką... jakbym go zabiła w tym momencie każdy sąd by mnie uniewinnił art 148 KK o ile dobrze pamietam bo wzburzenie było tak silne że futryna tylko jękneła bo wyładowałam się na drzwiach i dla zdrowia psychicznego i fizycznego zawinęłam sie w kołdrę jak w kokonie i weszłam w sferę zen a gdy otrząsnełam z rzęs resztki snu zobaczyłam znajomy obrazek zwierzatka rozłożonego na kanapie, świecącego gaciami i postękiwał jakby był między nogami conajmniej Cindy Crawford..... współczuję kobiecie, nawet jeśli jest tylko marzeniem sennym.... amol powala.

76 wpis
09 stycznia 2019, 23:57

Hedonizm

  Czy hedonizmem  jest to , że chcę być z przyjaciółką w trudnej sytuacji, by ją podtrzymac na duchu bo za trzy dni będzie musiała spotkać sie ze swoim mężem od którego uciekła dwa miesiące temu. Czy jest Hedonizmem to że chciałam jej powiedzieć, ze nie ważne jaką decyzję podejmie ja będę stała za nią murem i że nie będę doradzać ale wezme ją na wino pite przez słomkę i rozwieję ciemne chmury nad jej głową, choć na chwilę. To tylko tak się wydaje, że zakupy, ze winko. Nie musiałam kupować kolejnych sukienek ale chciałam i kupiłam. Poprostu pobyłyśmy troche razem, pogadałyśmy,pośmiałyśmy się nie dopuszczałam szarych myśli do nas. A w jaki sposób kobiecie zrobić przyjemnośc.... wypuścić na zakupy i ploty. Jako terapia. Poprostu martwię sie o nią, wiedząc że miała ciężki okres chciałam zrobić jej chwilę przyjemności, dać chwile zapomnienia a tylko tak mogłam to zrobić.  

Czy mam hedonistyczne podejście do życia? Może i mam  ale nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Wiele rzeczy zmieniłam ostatnio w swoim zyciu- zwłaszcza myślenie, zaczęłam tez myśleć o sobie, czas na zmiany, czas na nowe, na świeże ale nigdy nie będzie tak, że zostawię przyjaciółkę w potrzebie a że robię to w taki sposób jak dziś to tez jest nowe. Chcę się cieszyc życiem, chcę być szczęśliwa i chciałabym aby bliskie osoby tez tak miały. Oczywiście, ważna jest praca, obowiązki ale trzeba nauczyć się złapać choć minimum dystansu i złapać trochę szczęścia bo nawet najlepszy pracownik gdy przestaje być zadowolony pracuje coraz słabiej.  Pracujemy aby żyć ale żyjemy nie tylko po to by pracować bo życie jest piekne, świat jest piękny  i trzeba to poprostu zauważyć i czerpać z tego całymi  garściami. Niestety, ja mam taka pracę że tylko teraz mam czas dla przyjaciół, na zabranie się za siebie, na czytanie, na ogladanie i chcę ten czas najlepiej wykorzystać bo gdy przyjdzie czas pracy to na te drobne przyjemności nie będę miała ani chwili... hmm mam nadzieje że coś znajdę, jakąś chwilkę lub dwie.

Czas średniowiecznego zamartwiania się u mnie skonczył.

75 wpis
07 stycznia 2019, 19:53

super weekend i choroba

u mnie jak zwykle.... jak cos fajnego się zdarza to musze odpłacić. Weekend u przyjaciół w Trójmieście, Babie doły, gadanie, winko, jedzonko, narzekanie, kino dla dzieci ... ciacha dla mam a dupa rośnie, łażenie po knajpach, sklepach, Monciaku,podziwianie wieczornych iluminacji,śpiewanie ' chwalcie łąki umajone.." gdy piździ i zimno, poznawanie sasiadów, wszystko fajnie, wszystko super ale łamało mnie już na wyjeżdzie. Prochy,psikadła poszły w ruch i mnie jakos trzymało w pionie.. dzis juz tyko poziom, poziom i wpatrywanie się w sufit. Żeby tylko patrzenie... chrzakanie ,prychanie, łamanie, łzawienie, zastanawianie sie czy ucho też mnie boli czy mi się tylko wydaje. łamie mnie w kościach.... pośladki maja kości? Łamie mnie w pośladkach, w ramionach, w łydkach... rzuciło mi sie na gardło, tracę chwilami głos.... nosz kurde... nawet siedzenie w fotelu przy stole sprawia że czuje dyskomfort... no ja pikole taki interes.... zachciało sie w samej bieliżnie jeżdzić by podkręcić co nieco ( warto było bo błysk w oku był) i zachciało się palić na tarasie i teraz wiem, że nałóg mój zabija, mnie narazie rozłozył jak amebę ale walczę, leczę sie zupką chińską pomidorową, pizzą z biedronki i pepsi z puszki... tylko to dzis kuchnia oferuje, dobrze,ze moje dziecko nauczyło się obsługi piekarnika i zakupy w biedrrze tez ma opanowane, z głodu nie zdechnę ale chyba spuchnę, wchłonęłam trylion podwójnych kalorii a i tak mnie łamie,zjadłabym rosołku z lanymi kluseczkami, z marchewką  no ale cóż pizza 4 sery tez dobra ach  i okazało się że moje dziecię zgubilo.... powtarzam ZGUBIŁO spodnie narciarskie, ja rozumiem majtki zgubić ale spodnie no i problem... ja dogorywam a reszta rodzina jakos nie rusza 4 liter by wypruć do sklepu by znależć tanie i pasujące odzienie.  Kurde nie wstanę, nie pójdę, najwyżej w dżinsach będzie szusować. Trudno matka chora... wszystko się wali. Wracam do łózka, z bolącymi pośladkami.... mam grypę posladkową.... jest ptasia, świńska  może być dupna.

74 wpis
04 stycznia 2019, 12:01

I się zaczał!!

Nowy rok.... się zaczął... i  się skonczy i znów nowy się zacznie, kolejny , coraz starszy. Jaki był ten poprzedni?  Był.... zaskakujący i nieprzewidywalny. Przyniósł niezapomniane podróże, nowe smaki, obrazy, widoki, nowe twarze, wróciło w nim życie i dawno zapomniane uczucia i doznania.Nastąpiły dziwne przypadki ... wydaje sie ze po siedmniu latach chudych nastąpiły... te lepsze.  Moze dlatego, ze nauczyłam się, że trzeba czasem odpuścić, że nie można na siłę szarpać życia, że co ma być to będzie i że nie da się zmienić tego co nieuniknione bo i tak się to stanie, może trzeba było nauczyć się radości z każdej dobrej chwili a z te gorsze zamykać w nieotwieralnych szufladach by po czasie wymazać je z pamięci. Że nie ma sensu przejmować sie tym co powiedzą czy pomyślą inni bo tylko moje mysli sa dla mnie najwazniejsze.  Może trzeba było wczesniej zgubić przeświadczenie że jestem niezastąpiona i że obiad ugotowany przez kogoś innego jest równie dobry jak mój a kurz z podłogi moze byc sprzatnięty raz w tygodniu a nie codziennie, ze fajna książka lepsza jest od prasowania, że wino wypite z fajnymi ludźmi daje więcej korzysci niż wizyta u terapeuty. że spojrzenie kochanego mężczyzny jest więcej warte aniżeli milion innych spojrzeń, ze każdy zaliczony kilometr na własnych nogach to dodatkowa minuta zycia. Szkoda, że tyle czasu zajeła mi ta nauka.... dobrze, że ja to wogóle zrozumiałam. Poprostu odpuściłam,przestałam się przejmować... szkoda na to życia. Tak to chyba jest juz zbudowane, że im bardziej sie starasz tym cel sie odsuwa a gdy odpuszczasz pojawia sie na wyciąnięcie ręki albo sam wpada do rąk w najmniej oczekiwanym momencie. Jestem pewna że zrealizuję wszystkie moje marzenia   - sprawdzę czy Kanada pachnie żywicą . MOże nie w tym roku ale napewno kiedyś i że napiszę tą cholerną książkę która siedzi we mnie  i rodzi sie w bólach narazie i tylko do szuflady bo to że bedę szczęsliwa wiem napewno, nawet gdy to szczęście bedzie inne niż teraz to wiem, że będzie. Rok to tylko rok, okreslenie w kalendarzu ha ha ha tylko tak mówię, sama liczę,odliczam,odkreslam te określenia kalendarzowe, gdy przychodzi 3 dzień miesiąca uśmiecham się że to kolejny miesiac, piąty już.Wczoraj dotarło do mnie , że mamy juz wspólne wspomnienia i dowiedziałam się, że on wspomina, chociazby to gdy mnie pierwszy raz zobaczył wystrojoną, zrobioną na wesele, miło mi było strasznie gdy to wspominał, jestem gdzies w jego zakamarkach duszy.

Nie boję się jaki bedzie ten rok, zawsze sie bałam co przyniesie kolejny, jestem dziwnie spokojna, cisza przed burzą czy pewność że nie bedzie żle? Pozyjemy zobaczymy... bo na wiekszość spraw nie mamy wpływu .... mam jedno zadanie do wykanania... nauczyć mojego kochanego mężczyznę troszkę odpuścić i delegować zadania ale to tylko dlatego by miał więcej czasu dla mnie bo i on na tym skorzysta. Ja to wszystko tak z miłości. BO TRZEBA ŁAPAĆ CHWILE, TWORZYĆ SZCZĘŚLIWE WSPOMNIENIA  bo nie bedziemy żyć wiecznie!!!