Najnowsze wpisy, strona 14


48 wpis
09 października 2018, 09:03

Przez kilka dni nie bedę nic pisac. Czas na reset i nabranie dystansu... do wszystkiego, do emocji, do uczuc i do oczekiwań a przede wszystkim do samej siebie.  Muszę niektóre szufladki podomykać, niektóre pootwierać a uzewnetrznianie nie sprzyja temu. Przede wszystkim muszę się wyciszyć, zająć normalnymi sprawami i przestać bujać w obłokach. Przede wszystkim musze sprostać oczekiwaniom innych wobec mnie.Moje mogą poczekać albo zniknąć.

czterdziesty siódmy wpis
08 października 2018, 22:54

Dziś nic!

idę spać,,,, muszę prześnić intuicję.

czterdziesty szósty wpis
08 października 2018, 02:10

Kobiety mafii

właśnie skończyłam oglądać wszystkie odcinki. Tak mnie wciągneło, że obejrzałam wszystkie. Ale.... ani wybtnej gry, ani treści sensownej... czysty, komercyjny chłam. Nawet nie byłam za bardzo zszokowana scenami. Ale... jak zaczęłam musiałam skończyć... miałam nadzieję, że cos się bujnie. Niestety nic się nie bujnęło. Botox był zdecydowanie lepszy. Niedziela przeminęła ciepło, sennie, wszystkie zęby po imprezie się znalazły, wszelkie ślady pozacierałam rano, cathering zapłacony... wszyscy wspominają moje śpiewy, dupolizy nawet zachwalali... że mam dobry głos... po paru drinkach się nawet z japończykiem dogadam w dialekcie kyoto-ben... co tam jakąś piosenkę zaspiewać do mikrofonu.  No ale impreza zaliczona, odfajkowana, wpisana w działalności statutowej a ja szczęśliwa , ze już po. Czas zwijać żagle i wracac do domu :( i serce ściska...bo żal, bo blokowisko, bo zimno i zima idzie, bo będę musiała wytrzymać obecność, może jesczze z tydzień tu będę, muszę dom ogarnąć. Kurcze, nie mam pomysłu jak jutrzejszy dzień ogarnąć, musiałabym się rozdwoić, rano szkoła, dentysta, szkoła, korki, praca, pół dnia w samochodzie. Jakoś ogarnę... muszę!!

Kochanie, upiekłam biszkopt Twojego przepisu, oczywiście zrobiłam błąd bo owoce ułożyłam odwrotnie ale i tak cała blacha poszła. Przepis rewelacja... ale za dużo cukru jak dla mnie, bedę musiała modyfikować :)) Tęsknię strasznie... zwłaszcza, ze to weekend ... choć wczoraj dzwoniles  dwa razy ... . Dziś poszłam na pomost, fotel, kocyk, herbatka z cytryną, słońce.... leniwie.... w pewnym momencie zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, ze siedzisz obok mnie i gadamy, popijamy kawkę, ja palę, śmiejemy się... na luzie. Przez chwilę było błogo... otwarcie oczu spowodowało powrót do rzeczywistości... dobrze, że nie do szarej ale jesienno złotej i tak minęła niedziela z rosołem w tle i biszkoptem ze śliwkami.  Mój kot położył się teraz koło mnie,  a że ja rozumiem co on wymiałcza - woła mnie do łóżka... dobrze, ze mam jego, on się przytula  i zmusza do głaskania, rzadko mruczy... tylko wtedy gdy kładzie się na mojej szyi, wtula głowę  a ja nie mogę oddychać ... i zrzucam go, a on próbuję znów, zawsze w to samo miejsce, mój drapieżnik... posłucham jego nawoływań ... i zakulam się pod kołdrę.

Kamieniu... wiesz co robić... działaj !! wpływaj!! dawaj energię!! buziaki gorące... tęskniące

czterdziesty piaty wpis
07 października 2018, 08:24

Żyję!!

tak, przeżyłam.... i kac n ie jest aż taki wielki. O 3 obudził mnie głód i wciągnęłam 2 kromki chleba z masłem i kiełbachą.... to mnie uratowało. Układ trawienny zaczął pracować i po alkoholu nie zostało nawet wspomnienie. A było tego dużo.... po którymś wychylonym straciłam rachubę. Jak zakończyć to z przytupem, przytup też był 2 na 1....i nasłuchałam się komplementów od dupolizów, że wyglądam rewelacja... jakbym kiedykolwiek wyglądała nierewelacyjnie. Niestety muszę iść posprzatać po baletach kolegów. Wszystko zjedzone, wypite.... ryje obtarte... i finito i mogę na urlop jechać.

Kochanie, zaskoczyłes mnie wczoraj.... szczęka mi opadła jak podawałes mi przepis na biszkopt ze śliwkami. Skąd Ty jesteś.... z jakiej planety spadłeś.... przecież ideałów nie ma..... robisz syrop z sosny, nalewkę z pigwy, pieczesz biszkopty i wiesz jak do mnie podejść abym miała zaciesz. IDEAŁ!!  Muszę kończyć pisanie teraz ..... mój tatuś zrobił sobie kac- śniadanko i siadł przy mnie. Do wieczora!

czterdziesty czwarty wpis
05 października 2018, 22:04

Jesiennie

cudowny dzień dzisiaj.... ciepły, słoneczny, złoty, pachnący dymem,, pełen odgłosów gesi i żurawi. Złota polska jesień... w moim miejscu na ziemi, w mojej ostoi, latem tetniące życiem teraz odpoczywające po długim lecie. Mam moje ulubione drzewo, pod którym dziś siedziałam z kawą, zapatrzona w ognisko z liści... taki błogostan rzadko się  zdarza. Poprostu siedziałam, nie myslałam o niczym, patrzyłam jak spadają liście, jak błyszczy żar pod wpływem wiatru. Dziś od rana chodziła mi po głowie melodia... gdzie są chłopcy z tamtych lat... Sławy Przybylskiej... taka melodia wpadająca w ucho... i tkwi gdzies głeboko... czasami wraca i nucę... sa jeszcze dwie takie piosenki... które są we mnie...Urszula Sipińska ... Zapomniałam.... i Alicja Majewska  ... Jeszcze sie tam żagiel bieli... to piosenki które potrafię śpiewać w samochodzie na całe gardło i mieć w nosie że szyby sa otwarte. Niestety teraz juz nie ma piosenek które tak głęboko potrafia się wciąć w głowę, w duszę. Przy... Zapomniałam ... zawsze płaczę . Wychowałam się na nich ... stara jestem... jak menchiry  z Carnac.A dzisiaj taki dzień... jesienny... melodyjny... melancholijny... pracowity ( grabie się grzały)... fajny. To zdjęcie, które mi przysłałes też rewelacyjne, jesienny zachód słońca..... miód... wstawiaj na fb... warto. Jakie słońce jesienią jest idealne do zdjęć... zachody takie miękkie, lagodne, czerwono różowo pomaranczowe... twarzowe. Portrety w takim świetle wychodzą rewelacyjnie, zwłaszcza starsze panie dobrze wtedy wychodzą na zdjęciach, tak jak przy blasku świec. Trzeba się przyzwyczajać powoli, że trzeba bedzie czekac na dobre światło aby sobie zdjęcie zrobić :). Zrobienie dobrego selfie będzie graniczyło z cudem... TY tez Kochanie stwierdziłeś, że już swoje lata masz.... zmroziło mnie to stwierdzenie, bo ja wciąż czuję się jakbym miała 18 lat a jestem tylko dwa lata młodsza od Ciebie.... Boże, jestem w kategorii wiekowej'" już swoje lata mam". Chyba czas rozejrzeć się za dobrym rehabilitantem niż za nowym solarium :). A propos solarium... byłam dziś... se dupe przypiec bardziej... ale się obracałam, za Twoją radą. Jak patrzę na Ciebie, takiego równo opalonego to az mnie skręca, z podniecenia też, ale głównie z zazdrości... jak Ty to robisz?  Przy Tobie wyglądam jak zebra w spodenkach, już nawet nie jak sarna... bo nie ma saren czerwonodupnych. Sprawdziłam pogodę jaką mam miec na urlopie... przyjemne 26 st - 28 st... wrócę czarna i ta perspektywa mi się podoba. Wiatr z nad Atlantyku i słońce.... nie zejdę z plaży... nikt mnie nie wywlecze...owoce cherymoi, kozi ser, winko wulkaniczne, czarna plaża, cisza i tylko szum fal, spokój... zaliczę szczyt szczytów a potem żabnica z grila. Już nie moge się doczekać. Znalazłam apartament z widokiem na ocean... już widzę jak piję poranną kawkę na tarasie i napawam się widokiem, zakochałam sie w tym miejscu na ziemi, za spokój, za pogodę, za widoki, za klimat, za wszystko, za ludzi uśmiechnietych, za ich luz.

Szkoda, że nie razem... tam. Jesiennie mi!