Archiwum październik 2018, strona 2


czterdziesty piaty wpis
07 października 2018, 08:24

Żyję!!

tak, przeżyłam.... i kac n ie jest aż taki wielki. O 3 obudził mnie głód i wciągnęłam 2 kromki chleba z masłem i kiełbachą.... to mnie uratowało. Układ trawienny zaczął pracować i po alkoholu nie zostało nawet wspomnienie. A było tego dużo.... po którymś wychylonym straciłam rachubę. Jak zakończyć to z przytupem, przytup też był 2 na 1....i nasłuchałam się komplementów od dupolizów, że wyglądam rewelacja... jakbym kiedykolwiek wyglądała nierewelacyjnie. Niestety muszę iść posprzatać po baletach kolegów. Wszystko zjedzone, wypite.... ryje obtarte... i finito i mogę na urlop jechać.

Kochanie, zaskoczyłes mnie wczoraj.... szczęka mi opadła jak podawałes mi przepis na biszkopt ze śliwkami. Skąd Ty jesteś.... z jakiej planety spadłeś.... przecież ideałów nie ma..... robisz syrop z sosny, nalewkę z pigwy, pieczesz biszkopty i wiesz jak do mnie podejść abym miała zaciesz. IDEAŁ!!  Muszę kończyć pisanie teraz ..... mój tatuś zrobił sobie kac- śniadanko i siadł przy mnie. Do wieczora!

czterdziesty czwarty wpis
05 października 2018, 22:04

Jesiennie

cudowny dzień dzisiaj.... ciepły, słoneczny, złoty, pachnący dymem,, pełen odgłosów gesi i żurawi. Złota polska jesień... w moim miejscu na ziemi, w mojej ostoi, latem tetniące życiem teraz odpoczywające po długim lecie. Mam moje ulubione drzewo, pod którym dziś siedziałam z kawą, zapatrzona w ognisko z liści... taki błogostan rzadko się  zdarza. Poprostu siedziałam, nie myslałam o niczym, patrzyłam jak spadają liście, jak błyszczy żar pod wpływem wiatru. Dziś od rana chodziła mi po głowie melodia... gdzie są chłopcy z tamtych lat... Sławy Przybylskiej... taka melodia wpadająca w ucho... i tkwi gdzies głeboko... czasami wraca i nucę... sa jeszcze dwie takie piosenki... które są we mnie...Urszula Sipińska ... Zapomniałam.... i Alicja Majewska  ... Jeszcze sie tam żagiel bieli... to piosenki które potrafię śpiewać w samochodzie na całe gardło i mieć w nosie że szyby sa otwarte. Niestety teraz juz nie ma piosenek które tak głęboko potrafia się wciąć w głowę, w duszę. Przy... Zapomniałam ... zawsze płaczę . Wychowałam się na nich ... stara jestem... jak menchiry  z Carnac.A dzisiaj taki dzień... jesienny... melodyjny... melancholijny... pracowity ( grabie się grzały)... fajny. To zdjęcie, które mi przysłałes też rewelacyjne, jesienny zachód słońca..... miód... wstawiaj na fb... warto. Jakie słońce jesienią jest idealne do zdjęć... zachody takie miękkie, lagodne, czerwono różowo pomaranczowe... twarzowe. Portrety w takim świetle wychodzą rewelacyjnie, zwłaszcza starsze panie dobrze wtedy wychodzą na zdjęciach, tak jak przy blasku świec. Trzeba się przyzwyczajać powoli, że trzeba bedzie czekac na dobre światło aby sobie zdjęcie zrobić :). Zrobienie dobrego selfie będzie graniczyło z cudem... TY tez Kochanie stwierdziłeś, że już swoje lata masz.... zmroziło mnie to stwierdzenie, bo ja wciąż czuję się jakbym miała 18 lat a jestem tylko dwa lata młodsza od Ciebie.... Boże, jestem w kategorii wiekowej'" już swoje lata mam". Chyba czas rozejrzeć się za dobrym rehabilitantem niż za nowym solarium :). A propos solarium... byłam dziś... se dupe przypiec bardziej... ale się obracałam, za Twoją radą. Jak patrzę na Ciebie, takiego równo opalonego to az mnie skręca, z podniecenia też, ale głównie z zazdrości... jak Ty to robisz?  Przy Tobie wyglądam jak zebra w spodenkach, już nawet nie jak sarna... bo nie ma saren czerwonodupnych. Sprawdziłam pogodę jaką mam miec na urlopie... przyjemne 26 st - 28 st... wrócę czarna i ta perspektywa mi się podoba. Wiatr z nad Atlantyku i słońce.... nie zejdę z plaży... nikt mnie nie wywlecze...owoce cherymoi, kozi ser, winko wulkaniczne, czarna plaża, cisza i tylko szum fal, spokój... zaliczę szczyt szczytów a potem żabnica z grila. Już nie moge się doczekać. Znalazłam apartament z widokiem na ocean... już widzę jak piję poranną kawkę na tarasie i napawam się widokiem, zakochałam sie w tym miejscu na ziemi, za spokój, za pogodę, za widoki, za klimat, za wszystko, za ludzi uśmiechnietych, za ich luz.

Szkoda, że nie razem... tam. Jesiennie mi!

czterdziesty trzeci wpis
04 października 2018, 23:04

Krótko i zwięźle

po naszej dziesiejszej rozmowie, zalała mnie fala pomysłów, cały dzień mi po głowie latały... teraz usiadłam i zaczęłam pisać... gdy spisuję pomysły nigdy komp... zawsze kartka i długopis... lubię zapach atramentu, papier pod dłonią i jakoś szybciej mi idzie. OJ zapisałam juz tyle, niektóre urwane pomysły , takie z czapy... ale takie są najlepsze, najbardziej trafne a najlepsze z tego wszystkiego gdy się wszystkie pomysły dopina, precyzuje, prowadzi rozmowy ( to najbardziej lubię), gdy w toku tych rozmów rodzą sie nowe, wspólne ... uwielbiam taką pracę a potem mrówcza opisowa, wyliczeniowa, tą też lubię i nie nudzi mi się nigdy , choc nie raz rzucam papierami i papieros idzie za papierosem to gdy kończę i robię ostatnią kropkę - dumna jestem. Potem tylko sponsorzy, partnerzy itp... wiatr w żagle. Niestety, u mnie wszyscy sa na nie a ja tak lubię gdy coś się dzieje, gdy mam stres, prawie stan przedzawałowy, gdy coś nie dojeżdża na czas. A to jest idealny czas na plany... no trochę krótki ... ale nie trzeba robić imprezy kilkudniowej... na początek jednodniówkę... na rozgrzewkę, , informacyjną... czy chwyci czy nie, czy przyjdą ludzie i będa zainteresowani. Najczęściej są zainteresowani. Kochanie... czas ruszyć dupsko i cos wymyśleć.

Cały czas cos mi do głowy wpada... więc palce z klawiatury i piszę, nawet nie przeszkadza mi to, ze śpisz :)) i spałes w ciągu dnia bo też przycięłam komara, za drzwiami zimno a łózko takie milusie...więc skorzystałam z oferty i wtuliłam się w nie i zaliczyłam odlot na 2 godziny. Pospisuję jeszcze pomysły bo ulecą i prysznic i lulu... szkoda tylko, że nie mam do kogo się wtulić...pozostaje mi poduszka i nasze zdjęcia...dobrze, ze je mam, na tym ostatnim wyszedłes rewelacja. Uśmiech od ucha do ucha.... miałes pełny zaciesz :))... ciekawa jestem dlaczego hm..... co Cię tak zacieszyło?... chyba to , ze juz musiałes jechać :))). Żartuję!!NIe spinaj się!!

Tęsknię!! a do urlopu zostało 26 dni!!

czterdziesty drugi wpis
03 października 2018, 22:40

2 miesiące!!

Pamiętasz? Jak przyszedłeś do mnie się pożegnać?Jak nieśmiało mnie pocałowałes? Jak stanąłeś przy moich hortensjach i powiedziałes pierwszy raz o tęsknocie? Już dwa miesiące!! Lubię to sobie przypominać, wracać do ciepłych dni. Cały czas powtarzasz, ze to ja Ciebie wybrałam, z całego tłumu.  Mój sms o porannym pływaniubył bardzo niewinny... ja naprawdę chciałam tylko popływać... tak na pożegnanie... to Ty dałes impuls. Tym właśnie... będę tęsknił.  Kurcze, nie ma siły abyś nie widział mojego rozkojarzenia gdy przychodziłes do mnie z papierami, bo Ty swoje mówiłeś a ja wpatrywałam się w Ciebie, a ja potem w dymie totalnym, ile, jak i gdzie :)) i improwizacja... jezu jak to było, a ta tabelka to kurde co to... kurde źle policzyłam i jeszcze żarcie, ile jest Vatu na zarcie... no nie ogarnę... nie pojde się spytać, nie zadzwonie... bo pomysli że nie rozgarnięta jestem. Robiłam fakturę i myslałam... fajne ma oczy... mhm... a ta opalenizna... miód.... drukuj głupia...a ten głos....  i nigdy przez myśl mi nie przeszło że, my kiedyś.... bedziemy robic domek z kołdry, wspólnej .. po... i przed ... :)). Kochanie, powiem szczerze... gdybym ja dostała sms czy rano idziemy się wykąpać od znajomej osoby odpowiedziałabym... pewnie, idziemy... i nie wiem czy by mi rozbudził wyobraźnię... no chyba, że coś by się tliło albo choćby raz coś przeszłoby mi przez myśl. Ale moge się mylić... w końcy baba ze mnie i do tego blond :). I mam wrażenie że to nie ja Ciebie wybrałam... ja tylko zasiałam ziarno.... Ty wiedziałeś co z nim zrobić. Równie dobrze mogłeś nie zauważyć albo poprostu nie zareagować. I tak to wszystko poszło jak lawina...i jestem szczęśliwa, zafascynowana Tobą, obezwladniająco tęskniąca.  

Kochanie, uwielbiam jak się złościsz, gdy pisze lub mówię o jakiś facetach.... nie robię tego celowo... ale uwielbiam!! Czego ja nie uwielbiam w Tobie ...pytanie! Jakas uwielbiająca jestem ... chyba przesadzam... a może nie :)))... a co ? nie mogę? Mogę, wszystko mogę!

Idę spać, ciężki dzień... zakończony zakupami  a potem drugimi z córką... bo jak mama sobie coś kupiła to ona też musi.... nie wiem za kim ona sie wrodziła.

Kamieniu... kulnij sie do swojego właściciela .... pomigaj swoimi kwarcowymi oczkami z łącznika.... niech pomyśli, niech się uśmiechnie, niech zamknie oczy i przypomni sobie wczorajsze powitanie :)))

czterdziesty pierwszy wpis
02 października 2018, 22:26

Jak Alicja?

Dziś był ten dzień... niestety był... i się skończył. Tyle czekania.... i znów czekanie. Kochanie... cóż mam powiedzieć...po  kokardy to za mało :). I obiecuję Ci, że koniec z wymysłami bo i tak wszystko idzie na bok i szkoda czasu.  Wystarczamy sobie sami... bez gadżetów... bez spiny i to jest najlepsze. Kawa, drożdżówki i my... no może banany :))  do jedzenia... łózko, poduszki i kołdra i domek pod kołdrą :)). Wytuliłeś mnie dziś bardzo bardzo bardzo, w dalszym ciągu czuję Twój zapach, czuje Twój oddech na skórze... jestem szczęśliwa. Tak jestem - wbrew wszystkiemu i mimo wszystko. Nawet jadąc dziś przez łąki i pola, nabijając kilometry uśmiechnięta byłam, wcinałam twarde truskawki, przegryzałam bananem i popijałam sok mandarynkowy. Dojechałam do Ciebie i spowrotem :), licznik się zgadza plus małe wytłumaczenie czemu paru zabrakło ... wystarczyło. Całą drogę myslałam, rozmyślałam....takie to wszystko gorace jeszcze, jeszcze drżące i wystarczyło nam jedno łóżko pojedyncze. Jakim cudem... Ty facet ... powyżej średniej a ja hmmm... ładnie mówiąc też powyżej  i daliśmy radę i to jak daliśmy. Dalibyśmy radę i na piętrowym... ale na dole :))). Jestem wdzięczna że nie nabijałes się z czerwieni mej pupy bo miałam stres ogromny. Znów akumulatory naładowane.. po brzegi, az się wylewa.... i już tęsknię. Nie wiem jak Ty to robisz, ale zapominam przy Tobie o całym świecie, gdy wyjeżdzam z domu do Ciebie to tak jakbym przechodziła na drugą stronę lustra a kończy się to gdy wysiadam z samochodu pod moim domem. Taka wyspa szczęścia z dwoma mieszkańcami, z domkiem pod kołdrą. Teraz siedzę na swoim miejscu, wiatr szaleje, zimno i ciemno, pomyslałam teraz o czapli, czy juz odleciała. Napewno. Wróci wiosną... jak wszyscy tutaj. A ja będę na nią czekać... z utęsknieniem... tak jak czekam na Ciebie....mój facecie z marzeń, ze snów. Nie wiem czy to przyzwoicie pisać o takim szczęściu jakie mnie, nas spotyka... ale przestałam martwić się innymi, czas zabrać się za myślenie o sobie, też nam się należy. Zaczynam się przekonywać ze ten mój los, który stoi za rogiem i zaciera rączki jak mi cos nie pójdzie zmienił troche pozycję stania, oparł sie o mur, ręczki splótł , nóżka zagieta, oparta o drugą.... i myśli.... masz,  ciesz się, bądź w końcu szczęsliwa, dałem ci juz wystarczająco popalić, odpuszczę sobie trochę. Mam nadzieję, że tak jest i jeszcze wyobraziłam sobie że ma beret, zielony. Chora moja wyobraźnia. Wracając do czekania... przeciez całe życie na coś lub na kogoś czekamy, niektórzy czekają tylko na wypłatę ale większość ... ciężarna na swoje dziecko, chory na diagnozę i wyleczenie, na urlop, na czaplę, na miłość, na wolność... całe nasze życie czekamy.... tyle lat nie czekałam, czekałam tylko na urlop a reszta phi nic. Teraz czekam na drugą stronę lustra i z tego też jestem szczęśliwa, że mam cel i jest on tylko mój.

Kochanie, zobacz ile dajesz!! Najlepiej zainwestowany kamień in my life.