Archiwum 23 września 2018


trzydziesty drugi wpis
23 września 2018, 22:17

Wariactwo

tak, to czyste wariactwo, szaleństwo, odwaliło mi. Będę musiała dużo pracy w siebie włożyć, w to aby mi się trochę odkręciło. Większość czasu myślę o nim, zwłaszcza teraz gdy był w drodze, tyle kilometrów, spraw, głowa zawalona. Niestety mam juz tak, ze każdy taki wyjazd przeżywam. Kiedyś tak nie miałam, kiedyś normalnie podchodziłam do tego. Jak trzeba jechać to trzeba, bez zastanawiania, trzaśnięcie drzwi i jazda. Od pewnego czasu nienawidzę swojego losu , tego zza rogu, tak gnojka widzę, jak czyha, zaciera łapki i myśli przywalę ci oj przywalę. Wtedy właśnie, w ten dzień, poczułam jego obecność i poczułam przywalenie. Wielka miłość, która zaczęła się niewinnie. Od pracy i od zwykłych rozmów przez telefon, potem te rozmowy były coraz dłuższe potem bardzo długie, spotkanie integracyjne które przegadaliśmy, miał problemy z synem, z  żoną nie potrafił się dogadać, ja byłam jego ostatnią deską ratunku, dzwonił gdy było źle, gdy kolejna awantura go dobijała. Byłam przy nim gdy złożył pozew o rozwód... ale jako przyjaciółka, nie jako kochanka. Może wtedy wymieniliśmy parę pocałunków w policzek.  Odbierałam jego telefony nawet w nocy. Byłam jego buforem, ta która potrafiła postawić go do pionu a charakterek miał, oj miał... ile było kłótni ze mną, gdy moje zdanie było inne niż jego, ile było rzucania telefonami. Ale zawsze mogłam na niego liczyc i on na mnie. Któregoś dnia nie zadzwonił, nie odbierał, nie odpisywał i następnego i następnego, cały tydzień cisza. Na szczęście nasi wspólni znajomi uspokoili mnie, więc czekałam. Przyjechał, wpadł do biura z bukietem róż, czerwonych, mój wspólnik zdębiał a ja wiedziałam, że tak będzie. Wróciłam do domu po trzech dniach.... to były najwspanialsze dni w moim życiu a że często wyjeżdzałam, nikt się nie zdziwił. Pojechałam jak stałam, bez szczoteczki do zębów a tymbardziej czystej bielizny. Po drodze zakupy, moje niedowierzanie i szczęście. Zachody i wschody słońca, wyznania, kochałam bardzo, tak wyglądała miłość, plany, marzenia. Żyliśmy na takiej huśtawce prawie dwa lata, potem kupno domu bliżej mojego, remont, urządzanie, mogłam wszystko, co chciałam, kochałam. Przyszedł dzień, gdy zaczęłam sie pakować, gdy trzeba było pozamykać wszystkie sprawy za sobą, małżeństwo i firmę, wszystko podopinać. Wsiadł w samochód, rozmawialiśmy prawie godzinę gdy jechał. Pożegnał się ze mna słowami KOCHAM CIĘ... ZARAZ BĘDĘ. Minęła godzina, dwie, nie wiem ile mineło. W końcu zadzwonił telefon, nasz znajomy... NIE WIEM JAK CI TO POWIEDZIEĆ, KURWA NIE WIEM, NIE WIEM CO SIĘ STAŁO .... NIE ŻYJE. Nie wiem jak długo zyłam jak w martixie, jak robot, wszystkie czynności automatycznie, posypałam się, rozpieprzył sie  cały mój świat... potem seria zdarzeń, poprostu życie postawilo mnie na nogi, może czas, może sytuacja. Jedyna rzeczą która zostawiłam sobie to pierścionek po jego babci, wielki złoty, piasek pustyni, okropny ale dostałam go wtedy nad morzem gdy pierwszy raz.......

Stąd ten mój strach, lęk, zwłaszcza teraz gdy jest ktoś na kim mi zaczyna zależeć. To siedzi bardzo głeboko we mnie i chyba nigdy nie zniknie. Bo ten z kaprawymi oczkami mi nie odpuści. Mam tylko nadzieję, że da mi kiedys spokój, że machnie na mnie ręką i powie ... Spadaj mała, żyj sobie spokojnie. Może wystarczająco zapłaciłam za to, że chciałam być szczęśliwa. Nauczyłam się zakładać maski, uśmiech na zewnątrz a w środku pusto, zero emocji, zero uczuć. Cieszyły mnie tylko podróże bo to było nasze wspólne marzenie.

Mój Ułan jest w domu, śpi spokojnie i ja jestem spokojna.  Wiem, ze to jest irracjonalne co czuję, nienormalne ale tak mam i zawsze będę się martwić.

A wariactwo... jest i będzie, mam nadzieję że Jego też tak dopadlo :)

Przepraszam ,że tak mnie wzięło na wspomnienia ale to część mojego życia która miała ogromny wpływ na to jaka teraz jestem i tłumaczy wiele moich zachowań. Tłumaczy, że mnie gdzieś gna wciąż, że ciągnie, że kocham ludzi, że panicznie boję się wyjazdów bliskich, że potrafię się wyłączyć i siedzieć na pomoście wiele godzin, że tak mnie zachwyca natura, że tak potrafię rozmawiać z ludźmi, że ciągną do mnie ci co potrzebują rozmowy lub pomocy, że olewam wiele rzeczy zwłaszcza tych które uważam za nie ważne, że chcę kochać i być kochana i że chcę być szczęśliwa... ot wszystko