02 września 2018, 23:07
Zazdrość i malinowy chruśniak
Dziś moi znajomi spełnili swoje marzenie. Kupili cudowną rzecz, przepełnioną zielenią, świerszczami i co dziwne przy świerszczach ... ciszą, spokojem i harmonią, zapachem śliwek, winogron, malin i aronii. Cud miód malina. Jestem szczęśliwa z nimi, oczy im błyszczą, opowiadaja, pokazują, dają smakować. Az miło na nich patrzeć, aż trudno nie cieszyć się razem z nimi. Dotykałam, chłonęłam, podziwiałam, rzucałam pomysły co zrobić przy remoncie ( w końcu w tym jestem specjalistką). Sympatyczną atmosferę jednak zepsuła jedna para, zapatrzona tylko na czubek swojego nosa,zamknięta w swoim świecie, komercyjnym świecie. Gdzie wszystko ma swoją cenę, gdzie ważne jest to by pokazać maluczkim co się ma i gdzie się było. Mam wrażenie, że robia wszystko tylko dlatego aby pokazać że mają więcej. W tym problem , ze oni mają mniej... w głowie. Ciekawa jestem kiedy zakupią podobne marzenie, co tam podobne, oni muszą mieć lepsze, większe, ukierunkowane na to co powiedzą inni. Obserwowałam jak ich oczki świdrowały wszystko, kodowały, robiły notatki w mózgu aby przebić marzenie moich znajomych. Ja, jestem pozbawiona takich uczuć, oczywiście zazdroszczę tym pierwszym ( tym od spełnionego marzenia), zazdroszczę im, że im sie spełniło, że są dumni i szczęsliwi, ze zrobią tam swoje miejsce na ziemi. Zazdroszczę podróży, zobaczonych miejsc, obejrzanych obrazów, wiedzy, zapału, charyzmy, błyskotliwości, podejścia do życia. Nigdy nie zazdrościłam posiadania, stanu konta, samochodu, willi w sadzie i nigdy nie byłam zazdrosna o faceta. Nie... raz mi się zdarzyło... ale to był krótki, bardzo krótki okres w moim życiu i tak dawno, ze już nieprawda. Jakoś tak jestem poukładana, że to uczucie wobec płci przeciwnej jest mi obce. Bo i po co zazdrościć? Wiele nieprzemyslanych rzeczy robi sie z zazdrości, wiele głupot i po co? Przecież pewne sytuacje sa nieuchronne, poprostu staną się. Mąż mnie zdradził ... trudno, tak było pisane, Gdyby zdarzyła sie taka sytuacja, a napewno się zdarzyła, a ja dowiedziałabym sie o tym... to co ja w takiej sytuacji mogłabym zrobić. Rwać sobie włosy z głowy? Obwiniać się lub jego? no stało się i trzeba z tej sytuacji jakoś wyjść. Życie jest za krótkie aby zastanawiać się... dlaczego tak się stało a tymbardziej aby rozpaczać. Ha... zreszta nie wiem czy byłoby nad czym rozpaczać. I musze powiedzieć, ze ulżyłoby mi gdybym dowiedziała się o zdradzie małżonka mego. Kurcze ale moze mam spaczone spojrzenie obecnie na to :).
A malinowy chruśniak... był ale samotnie rwałam maliny. Gdy je rwałam od razu mi Leśmian przyszedł do głowy, i te maliny... " Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni,owoce, przepojone wonią Twego ciała..." Zawsze zastanawiałam się, jak oni w tych malinach, w kolcach, w pajeczynach. Czytając ten wiersz zawsze o tym myślę. jezu... jaka przyziemna jestem... ich pierwszy pocałunek w malinach, gdzie palce skrwawione ich sokiem i to jeszcze w spocone czoło. Pierwsza, mlodzieńcza miłośc, niewinna, czysta, nieśmiała i taka powinna być. Powinna smakować malinami i pachnieć nimi. Ale się rozmarzyłam.... czym pachniało moje pierwsze kochanie.... nie było malin, był zapach farby, zakurzony dywan, drżałam ale niestety nie z rozkoszy a z zimna i tak to pamiętam :). Na szczęście drżenie zostało ale z całkiem innych powodów. Jeszcze tylko jeden dzień i bedę drżeć, wsiadając do samochodu, dojeżdżając na miejsce... gdy po dwóch tygodniach nasze oczy się spotkają, gdy podasz mi dłoń, gdy muśniemy się na powitanie a potem będzie wszystko co zaplanowaliśmy ( przez dwa tygodnie... duzo planów można zrobić i to jakich fiu fiu) i to będzie nasz malinowy chruśniak.
Kamień dziś samotny, na biurku... niech tam lezy jak najdłużej - ze wskazaniem ... na zawsze :))))