Banan i ciężki dzień
Dzis minął tydzień od naszego ostatniego spotkania. W związku z rocznicą :)) daliśmy się ponieść fantazji poprzez smsy. Od rana nastąpiła szybka wymiana myśli i muszę przyznać że poszliśmy po bandzie. Gdy czytałam póżniej zapis pokładałam się ze śmiechu i podniecenia. Plany, jak bedzie wyglądało następne spotkanie przeszły najśmielsze oczekiwania, ja wiem ... chce się coraz więcej i też chcę ale wymyslaliśmy dziś niemiłosiernie. I kurcze banana na twarzy miałam przez cały dzień. Nie złamało mnie nawet to, że Pani która kserowała mi dokumenty popieprzyła kserówki, jutro bedę musiała robić poprawki... trudno ... zrobię, okazało się, że musimy zrobić dodatkowo jakies wykopy... trudno... jakos się wykopie, utknełam w mieście, w samochodzie bez klimy... dałam radę, nie przyjechał Pan z rybką... jakoś przeżyję :), nie mam siły odpisywac na bzdurne pytania urzędnika już dziś... jutro ogarnę, do 21 godziny mam czas....w normalnych warunkach wyrywałabym już włosy z głowy. Ja i mój banan. Dziś... nawet najgorsza wiadomość nie powaliłaby mnie. Panie Profesorze, dobrze że Pan jest!! Muszę poprawić ten jeden egzamin i mam nadzieję, że będzie Pan ze mnie dumny. Mam nadzieję że stanie Pan na wysokości zadania i przygotuje mi odpowiednie pytania abym w końcu poprawiła ocenę. Uwielbiam ustne egzaminy, wtedy mogę przekazać całą moja wiedzę, mogę dać całą siebie. I znów mam głupawkę. Na sama myśl następnego spotkania i tych naszych wymysłów, jak sie to wszystko ziści... to albo bedziemy się pokładac ze śmiechu albo zaszalejemy fiu fiu.
Dziś, nie mam siły myśleć... taka mieszanka wybuchowa.Wczoraj zamówiłam rzecz , która potrzebowałam na już, na wczoraj, poprostu zapomniałam o niej a była baaardzo ważna, przygotowanie rzeczy to ok 3 - 4 dni. Zadzwoniłam do firmy... zakręciłam Pana ... i dzis na 14 godzinę zrobił i policzył mi pół stawki. Ostatnio działam jak w transie, praca, sms, telefon, praca, sms, praca, sms, telefon i tak w kółko. Teraz też, teoretycznie pracuję... praktycznie też ... zgrywam skany na nośnik , bo Pan urzędnik zażyczył sobie skany wszystkich dokumentów, więc 80 faktur, 40 not, potwierdzenia wpłat, potwierdzenia przelewów, straciłam rachubę ile dokumentów mój scaner w telefonie opanował, az się grzał, bluetooth szalał ale ogarnęłam. dziś wiele ogarnęłam, za dużo jak na blondynkę i jeszcze obiad ugotowałam. I najlepsze jest to... zaciesz cały czas, nawet teraz. Jest pewien chłopak, sportowiec , coś z żądłem ma wspólnego i ma taki śmieszny zaciesz na twarzy cały czas... jak ja tak dziś wyglądałam to współczuję ludziom którzy dziś ze mną mieli do czynienia. Podobno śmiech zaraża ale nie wiem czy zaciesz.
Potrzebne mi to było, bardzo... ciężki, śmieszny dzień. Jakoś zniosłam, ogarnęłam i nawet dzis tęsknota była mniejsza bo prawie cały dzień był ze mną.
PS. super wyglądasz w koszulce w latarnie i jak pomyslę co robiliśmy przed tym co dziś oglądałam, to wcale sie nie dziwię, że miałes zachrypniety głos i lekko rozkojarzony byłes... ale wyszło super, na luzie, jesteś do tego stworzony... wysyłam Ci zaciesza ode mnie i oby tak dalej !! Ku chwale!!
W normalnych warunkach stres by mnie dziś zabił.... jednak się nie dałam. I znów sukces! Dumna z siebie jestem! banan :)))