Archiwum 27 sierpnia 2018


siódmy wpis
27 sierpnia 2018, 22:17

Odwracanie kota bez ogona i sny

Dziś w tle Varius Manx & Kasia Stankiewicz. Pisałam kiedyś że chcę dopasowywać teksty piosenek do własnego życia .. i tak się dzieje. Kiedys luźno rzucony tytuł w smsie przez niego. Kot bez ogona. W pierwszej chwili nie zrozumiałam o co chodzi ale gdy posłuchałam ... kapcie mi spadły. Jak ten tekst pasuje.. idealnie do całej sytuacji życiowej. każde słowo pasuje, jak układanka, jak puzzle. Jak to się dzieje, ze ktoś zupełnie obcy pisze tekst tak adekwatny do mojej sytuacji. Każdy wers, każde słowo.... a refren.... im więcej razy tego słucham, tym bardziej przyzwyczajam sie do słów, nie zaskakują mnie już dopasowaniem, teraz to wszystko razem gra i słowa i muzyka, i to połączenie doprowadziło do tego że tańczyłam w kuchni, robiąc śniadanie, ze słuchawkami na uszach. Tego luzu mi brakowało, tych wibracji. tego głupiego uśmiechu na ustach... banan wymalowany.

"A kiedy w oczy Twoje patrzę widzę blask, tak dzielnie kroczy noc za noca w naszych snach" 

To dziś pasuje, pierwszy raz mi się śnił, może śnił się wcześniej ale nie pamiętam tego a ten dzisiejszy wyraźnie jakby był rzeczywistością. Plaża, ciepły piasek, bose stopy, błękitne morze, zielony klif ( kurde może Orłowo) i my razem. On w białych luźnych spodniach, w białej lnianej koszuli a ja w białych spodenkach i koszulce - i to mi się nie podoba bo to ja powinnam być w jakichs powłóczystych ciuchach. I stoimy na tej plaży, przytuleni, wpatrzeni w siebie i sie obudziłam. Obrazek był przemiły, prawie odczuwalny, prawie słyszałam szum morza i czułam jego oddech. Ale niestety to tylko sen... sen mara Bóg wiara... a kysz. Ciężko mi było rano wstać, tu gdzie szara rzeczywistość... e tam wcale nie taka szara, bujna , zielona, dziś słoneczna i rozwiana, z białą czaplą poszukującą pożywienia, w szumem wierzb, z kumkaniem żab, z księżycem w pełni, z Marsem obok,  ze śmiechem biegających dzieciaków i nawet z komarami robiącymi poligon na moich pośladkach, z pomostem pachnącym żywicą i z moim fotelem na nim, z przecudnym widokiem w nocy gdy latarnie rozświetlają wszystko, magiczne, moje miejsce, mój cały świat. Gdzie znam każdą roślinkę, każdy kwiatek, gdzie lawenda kwitnie trzy razy w roku, gdzie nawet w glinie wszystko kwitnie, moje piwonie wiosną, potem róże i clematisy, rząd juk przy płocie do których dojście blokuje mi labirynt kolorowych, większych i mniejszych przedmiotów z dulkami :). Gdzie wieszam pranie na wietrze, który przesiąknięty jest zapachem miododajnych kwiatów. Gdzie wiją się zaskrońce a bobry podkradaja mi wierzbowe gałązki do swoich domków.  Rany... żyję w raju. Nie potrzebuję plaży z klifem ze snów!! Nie ważne gdzie, ważne by widzieć blask... w oczach jak mój sweter sprzed lat.

Wieje przyjemny, ciepły wiatr... szkoda że maki już nie kwitną.

A odwracanie kota ogonem... tak samo odwraca się kota bez ogona :) tylko że jeden ma ogon a drugi nie :) czyli mijać się z prawdą ale to nas narazie nie dotyczy.

Tęsknię bardzo!!