dwudziesty trzeci wpis
13 września 2018, 22:01
Deszcz, jesienny?
Wczoraj upał, nadrobiłam opaleniznę i sama siebie zaskoczyłam bo w staniku, odważniejsza się zrobiłam a dziś tylko ranek ładny, potem zimno, mokro. Ciesze się z tego deszczu, bardzo, trawa wypalona dostanie drugie życie, kwiaty posadzone przy wierzbach dostaną siłę aby rozkwitnąć w przyszłym roku. Przeleżałam poł dnia, kocyk, herbatka, książka... to jest to o czym marzę całe lato i spokój, obezwładniający spokój. I mnie obezwładniło i przespałam popołudnie... teraz będę siedzieć do rana... znowu zrobie jakies zakupy. Koniec z zakupami, zakupy w Berlinie w listopadzie, trzeba odkładać złotóweczki. Jak wpadne do Primarka to tylko wieszaki będą frykać i będzie potrzebny tragarz. Ostatnie zakupy w Prim zakończyłam na czterocyfrowej sumce , w euro, ale raz w roku można poszaleć. Zrobię sobie gwiazdkę wcześniej a co... kto mi zabroni? A poza tym nie moge się doczekać aż legnę na Pozo Negro, na czarnych kamyczkach, rano zrobię parę długości basenu dla orzeźwienia, pooglądam delfiny na wolności, zanurzę się w oceanie, będę jadła paellę z atramentem ośmiornicy, miecznika z grilla i ziemniaczki tamtejsze gotowane w wodzie z oceanu, gdy będę opalać się na plaży usypanej z piasku z sahary. Nie mogę się doczekać, szkoda tylko że nie będzie JEGo tam ze mną, byłaby pełnia szczęścia, pokazałabym wschód słońca który zaczyna się ponad horyzontem, pilibyśmy wino wulkaniczne, chodzilibyśmy na spacery przy wulkanicznym klifie. Marzenie ściętej głowy. Chciałabym pokazać tyle moich ukochanych miejsc, małą plażę w Bretanii, gdzie wielkość fal zapiera dech a zachód słońca jest nierzeczywisty, knajpkę w Antwerpii w której włoch serwuje najlepszą carbonarę pod słońcem... chciałabym poodkrywać nowe miejsca, równie fascynujące, z dala od turystów, pachnące normalnym życiem tubylców. Oj tam, nie trzeba daleko jechać... mi wystarczy Kazimierz Dolny, , Białowieża czy inne nasze polskie cudo. Ciekawa jestem by ogarnął mój plan dnia , z notesem , z gpsem, z notatkami co trzeba zobaczyć, nawet najtwardsi z twardych mają mnie dosyć, a ja idę dalej bo jeszcze jedno muzeum, jeszcze jedna galeria. Jestem fioł totalny na wyjazdach, już wysiadając z samolotu mnie gna aby nie stracić żadnej godziny. Ten wyjazd bedzie fajny, bo jedziemy do tubylców, beda nasi przyjaciele i będziemy mieszkać od siebie 15 km. Idealnie aby być na imprezie i spokojnie dotrzeć do domu. Ciesze się bardzo bo zobaczę wyspę ich oczami, inaczej niż z przewodnikiem z biura turystycznego. Tym razem lecimy bez biura, wszystko sama pobukowałam, przez to kocham Internet.
Jesienny deszcz sprzyja rozmyślaniom i marzeniom, marzenia pozwalają zabić tęsknotę albo trochę ją uśpić. Wiem, różnimy się bardzo, Ty spokojny, stateczny, zakotwiczony a mnie gdzieś ciągle gna, gdzieś mnie niesie, taka niespokojna dusza ze mnie, która zakochana jest w malarstwie Bruegela - nie wiadomo dlaczego- która potrafi stać przed obrazem i zachwycać się nad światłocieniem.
Tęsknię za Twoim spojrzeniem, takim serdecznym, rozczulającym, za Twoimi dłońmi, mocnymi, pewnymi i za ...... wszystkim. No kurde tęknię jak cholera... tak jeszcze nie było! Muszę czymś zająć myśli... Ty masz zdecydowanie łatwiej, masz czym sie zająć, ja chyba jutro bedę rzeźbić w korze.
Całuję mocno KOchanie i trzymaj się w tym gorącym czasie dla Ciebie, wszystko wypadnie genialnie, w końcu masz czarodziejski kamień i mnie.
Dodaj komentarz