96 wpis
16 maja 2019, 20:38
A Ty przynoś mi konwalie....
potem daruj słodkie bzy
wtedy całuj nienachalnie
w tej miłości tylko MY.
Tak mi się dziś zrymowało... po drodze, w trakcie powrotu, jadąc, nucąc, gdy otulał mnie obezwładniający zapach konwalii. Dziś jestem osmotycznie zahipnotyzowana.... caly dom pachnie. Uwielbiam konwalie.... uwielbiam. Dzięki nim poczułam się jak nastolatka.... gdy chłopak daje dziewczynie bukiecik... stokrotek, fiołków, konwalii. Kto dzis to jeszcze pamięta. Widocznie ktoś pamięta i rozczulił konwaliowo. Mój Celebryta.... mój Chłopak z bukiecikiem.... mistrz całowania ( i nie tylko...) w każdym calu, centymetrze, milimetrze ..... poszłam z tymi milimetrami, z moimi " milimetrami" u mnie sie w decy mierzy już nawet nie w centymetrach. Nie mam somatycznych właściwości do uprawiania jego sportu.... smukła jak gazela nie jestem, wzrost też jakis taki nijaki przy NIM, chłop się musi naschylać... ale się stara ogarniać. Ja tu takie śmichy chichy a dziś płakałam.... tak mnie wzruszył. Ze wzruszenia mnie zatkało i poleciały łezki. Taka uczuciowa materia jestem. No ale jak się nie wzruszyć gdy .... położyłam moją naczapirzoną głowę na Jego piersi, wtulona, zamknąwszy oczy by wyciszyć zmysły, gdy jego dłoń przyklepuje mój naczapirz głaszcząc delikatnie ... mój mózg dostaje bodziec.... KOCHAM CIĘ.... jak ja sie w tym momencie poczułam?... nie potrafię tego opisać, nie jestem w stanie... wszystkie szufladki mi w mózgu otworzyły się jednocześnie i zaczęły zamykać i otwierać znów.... burza szufladkowa, sztorm szuflad. Często mówimy sobie że kochamy i to jest cudowne ale to dzisiejsze... do teraz mam dreszcz.... odpowiedni moment, odpowiedania chwila, wszystko odpowiednie.... wszystkie wczesniejsze KOCHAM były cudowne, wspaniałe ale TO było takie jakieś szczególne dla mnie.... może przez zapach konwalii.
A teraz historia z życia a propos konwalii.... siedziałam kiedys na tarasie ze starszą Panią i opowiadała mi historie ze swojego życia, ja byłam troszkę rozżalona, poniewaz mój mąż tradycyjnie zapomniał o naszej rocznicy ślubu ( było to kilkanascie lat temu.... wtedy jeszcze czekałam na cud) a ona na ten cały mój żal dała mi przykład.... pamiętasz, tu mieszkało małżenstwo .... dość majętni... mieli rocznicę ślubu w zblizonym terminie co moja rozmówczyni.... Mi też było przykro gdy zobaczyłam, że sąsiad daje żonie futro z lisów z okazji rocznicy.... a mojego chłopa nie ma i nie ma... juz dawno powinien wrócic z pracy, napewno świętuje z kolegami przy piwie.....przyszedł z bukietem polnych kwiatów... maków, chabrów, rumianków... chłopa nie było widać z zza chabazi... ona wściekła...tamta futro a ja łąka....tylko że sąsiad wieczorem obalił sam flaszkę do lustra i na dobranoc żona futrzasta dostała manto z okazji a my siedzieliśmy na tarasie, pijąc winko i wspominając nasz ślub i wesele i te maki i chabry i rumianki były najpiękniejszym bukietem jaki mogłam dostać w życiu. Koniec historii.... tak mi się przypomniało to teraz.
Jestem na takim etapie zycia że przestalam oczekiwać, zaczęłam brać co życie przyniesie.... bez wymysłow, nacisków, spinania. Przestałam zaprzątać sobie głowę pierdołami. robię co chcę .... no czasami się zdarza że muszę coś zrobić ale staram się nie spinać przy tym, totalny lajt i wychodzi mi to na dobre bo w końcu ja nic nie muszę ja co najwyżej mogę. Oj nie... jest jedna sprawa którą muszę ( bo jak nie to się uduszę ) ... muszę spojrzeć mojemu mężczyżnie w oczy ( od czasu do czasu ... jak Bóg da i jego obowiązki ). Kocham i jestem kochana i tylko to się liczy... i konwalie. Amen!!
Dodaj komentarz